fala, która wtargnęła pod sklepienie, jakby została wyrzucona na pomost.
Z pośród tego potoku wyrywał się jakiś człowiek.
— Do Palais-Royal! do pałacu królewskiego. — wrzeszczał tłum.
— Tak, moi przyjaciele, tak dobrzy moi przyjaciele! — powtarzał ten człowiek.
I toczył się ku rzece, jakby powódź ludzka chciała go zanieść nie do pałacu królewskiego, lecz pociągnąć do Sekwany.
— A! — zawołał Gilbert — jeszcze jednego zamordują, przynajmniej tego spróbujmy ocalić.
Zaledwie jednak te słowa wymówił, rozległ się wystrzał pistoletu i Flesselles znikł w dymie.
Gilbert zasłonił sobie oczy pełne wzniosłego gniewu; złorzeczył temu ludowi, który, będąc tak wielkim, nie miał siły pozostać czystym i kalał zwycięstwo swe potrójnem morderstwem.
Potem, kiedy ręce jego odsunęły się od oczu, ujrzą trzy głowy na końcach trzech dzid.
Pierwsza była głową Flessella, druga De Losme‘a, trzecia de Launay‘a.
Jedna wznosiła się po nad schodami ratusza, druga pośrodku ulicy Tixeranderie, trzecia na wybrzezu Pellétier
W ten sposób tworzyły sobą trójkąt.
— O! Balsamo! Balsamo! — szepnął doktor z westchnieniem — czyż to taki trójkąt jest symbolem wolności?
I uciekł przez ulicę Vannerie, pociągając za sobą Billota i Pitoux.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/207
Ta strona została skorygowana.