Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/211

Ta strona została skorygowana.

za lat trzy — chłopiec ten zabierze wszystkie nagrody konkursowe.
— Bądź ostrożny, panie profesorze — powtórzył doktór — ten rodzaj wyczerpywania myśli jest raczej dowodem słabości niż siły, oznaką raczej choroby niż zdrowia. Macie słuszność księże profesorze, nie trzeba zalecać pracy temu chłopcu, a przynajmniej trzeba umieć odróżniać pracę od marzenia.
— Zapewniam pana, że on pracuje.
— Skoro tak...
— Ależ tak; dowodem, że jego wypracowanie zawsze gotowe jest prędzej niż inych. Widzisz pan jak porusza ustami? Powtarza lekcje.
— A więc, jak będzie w ten sposób uczył się lekcji, zabawcie go trochę — i bez tego wyuczy się ich dobrze, a będzie zdrowszy.
— Tak pan sądzisz?...
— Jestem pewny.
— Ha!... — odezwał się poczciwy ksiądz — musi pan się na tem znać, panie doktorze, bo panowie Condorcet i Cabanis uważają pana za jednego z ludzi najuczeńszych na świecie.
— Tylko — rzekł Gilbert — jak go pan będzie wyprowadzać z podobnych zamyślań, bądź pan ostrożny; mów do niego najprzód po cichu, potem coraz głośniej.
— Dlaczego?...
— Ażeby go stopniowo sprowadzić na ten świat, który opuścił.
Ksiądz spojrzał na doktora zdziwiony.
Niewiele brakowało, żeby go niepoczytał za warjata.
— Zaraz dam dowód tego, co mówię — rzekł doktór.
W tej chwili weszli Billot i Pitoux.
W trzech krokach Pitoux był już przy Sebastjanie.
— Pragnąłeś widzieć się ze mną, Sebastjanie? — rzekł Pitoux, biorąc chłopca za rękę. — Bardzo dobry jesteś, dziękuję ci...
I przysunął wielką głowę do matowego czoła Sebastjana.
— Przypatrz się pan!... rzekł Gilbert, biorąc za ramię księdza.
Rzeczywiście, Sebastjan, nagle wyrwany z zamyślenia przez serdeczny uścisk Pitoux‘a, zachwiał się, twarz jego