Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/214

Ta strona została skorygowana.

— Czy ci smutno?...
— Nie wiem, zdaje mi się, że życie moje nie jest takie jak innych dzieci.
— Co mówisz, Sebastjanie?...
— Prawdę.
— Wytłumacz mi się.
— Wszyscy mają rozrywki, przyjemności; ja nie mam ich wcale.
— Nie masz rozrywek ani przyjemności?...
— Chcę powiedzieć, ojcze, że mnie zabawy mych rówieśników nie bawią.
— Strzeż się, Sebastjanie, bardzo byłoby mi przykro, gdybyś miał taki charakter. Sebastjanie, umysły rokujące świetną przyszłość — są jak wyborowe owoce w czasie dojrzewania; mają swą gorycz, cierpkość i zieloność zanim sprawią błogość podniebieniu, rozkoszującemu się ich soczystością. Wierzaj mi, moje dziecko, że przyjemnie być młody.
— To nie moja wina, jeżeli nim nie jestem — odpowiedział młodzieniec z melancholijnym uśmiechem.
Gilbert mówił dalej, ściskając obie ręce syna w dłoniach swych i wpatrując się w niego badawczo.
— Wiek twój jest dopiero, mój drogi, porą zasiewu; nic jeszcze nie powinno wydostać się na zewnątrz, co w tym umyśle złożyła nauka. W czternastym roku życia powaga jest oznaką choroby, albo dumy. Zapytywałem cię, czyś zdrów i dałeś mi odpowiedź twierdzącą. Teraz chcę cię zapytać, czyś dumny, postaraj się dać mi odpowiedź przeczącą.
— Ojcze mój — rzekło dziecko — uspokój się. — Mnie smutnym czyni nie choroba, nie duma, ale zmartwienie.
— Zmartwienie, biedne dziecko!... I jakież zmartwienie, mój Boże, możesz mieć w tym wieku? No, mów.
— Nie, mój ojcze, nie, później. Powiedziałeś, że ci się spieszy; że możesz mi jeszcze tylko kwadrans poświęcić.
— Mówmy o czem innem, nie o moich szaleństwach.
— Nie, Sebastjanie, odszedłbym stąd niespokojny. Powiedz mi, skąd pochodzi twoje zmartwienie?
— Doprawdy, ojcze, nie śmiem.
— Czego się lękasz?...