Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/22

Ta strona została skorygowana.

na obu jego policzkach po kwaśnym pocałunku, po których biedny chłopiec zadrżał od stóp do głowy.
— O bezwarunkowo — odrzekł doktór — wiem o tem dobrze, i dlatego też tylko przyprowadziłem go najpierw do pani, jako naturalnej jego opiekunki. Ale to, co mi pani powiedziała, przekonało mnie, że pomimo dobrych chęci, niemożliwym jest dla pani coś zrobić dla Anioła!... Widzę dobrze, żeś pani za uboga na to, aby nieść pomoc biedniejszym.
— Ah! drogi panie Gilbert, czyż nie ma Boga w niebie, czyż nie żywi on wszystkich stworzeń swoich?...
— Święta to prawda — odparł Gilbert — Bóg daje pożywienie ptakom, ale nie umieszcza sierot u rzemieślników. Małego Pitoux, widzi pani, trzeba nauczyć rzemiosła, to dla pani, przy jej szczupłych dochodach, byłoby poprostu nad siły...
— Gdybyś pan jednak dał tę sumkę, panie doktorze?...
— Jaką sumkę?...
— Tę, o której pan wspomniał dopiero, sumkę, którą pan ma w kieszeni, dodała stara, wskazując palcem kieszeń garnituru doktora.
— Dałbym ją z pewnością, droga panno Anielo, ale uprzedzam, że pod jednym tylko warunkiem.
— Pod jakim?...
— Że dziecko zdobędzie sobie jakieś stanowisko.
— Ależ zdobędzie, zdobędzie... przysięgam na mój honor, na honor Anieli Pitoux — rzekła stara dewotka, trzymając ciągle oczy skierowane na kieszeń doktora.
— Przyrzeka mi to pani?...
— Przyrzekam.
— Uroczyście?...
— Ależ kochany panie Gilbert, klnę się panu na Boga.
I panna Aniela wzniosła w górę wychudłą rękę.
— A zatem — rzekł doktór, wydobywając wypchany woreczek, gotów jestem, jak pani widzi, dać pieniądze, tylko jaką dasz mi rękojmię za dziecko?
— Przysięgam panu, panie Gilbert, przysięgam na ten krzyż Chrystusowy.
— Nie przysięgajmy za dużo, kochana pani, ale lepiej napiszmy i podpiszmy to co ułożymy.
— Podpiszę, panie Gilbert, podpiszę.
— U notarjusza?...