kłym chemikiem, jak inni, dopiero praktykującym, lecz że zgłębiłeś i przeniknąłeś wszystkie tajemnice nauki życiowej.
— Widzę, że pan margrabia de Lafayette powiedział pani, iż jestem trochę czarownikiem — odparł Gilbert z uśmiechem — a jeżeli pani to powiedział, zbyt dobrze go znam, ażebym nie przypuszczał, że zaraz tego dowiódł, jeżeli zechciał.
— W istocie, opowiadał nam, jak cudownie leczyłeś pan, czy to na polu bitwy, czy w szpitalach amerykańskich, nawet w wypadkach już rozpaczliwych. Podobno sprowadzałeś pan na chorych pozorną śmierć, tak podobną do prawdziwej, że nieraz się mylono.
— Ta śmierć pozorna jest wynikiem nauki, prawie nieznanej i powierzonej tylko kilku ludziom, ale z czasem stanie się ona pospolitą.
— Wszak to mesmeryzm, nieprawdaż? — zapytała pani de Stael z uśmiechem.
— Tak, to mesmeryzm!
— Czyżbyś pan uczył się od samego mistrza.
— Niestety! Mesmer, pani, sam był tylko uczniem. Mesmeryzm, a raczej magnetyzm jest umiejętnością starożytną, znaną Egipcjanom i Grekom. W oceanie średniowiecznym utonął. Szekspir odgaduje go w Makbecie. Urban Grenadier go odnajduje i umiera, dlatego, że go odnalazł. Ale wielkim mistrzem, moim mistrzem, był hrabia Cagliostro!
— Ten szarlatan! — wtrąciła pani de Stael.
— O! niech go pani sądzi jak współcześni nie jak potomność. Szarlatanowi temu zawdzięczam moją wiedzę, a może świat mieć mu będzie do zawdzięczenia swą wolność.
— Zgoda i na to — odrzekła pani de Stael z uśmiechem. — Mówię, nie znając go wcale. Ale pan przemawia ze znajomością sprawy. Prawdopodobnie więc pan masz słuszność, a ja się mylę. Ale wróćmy do pana. Dlaczego pan tak długo nie byłeś we Francji? Dlaczego nie powróciłeś pan, ażeby zająć miejsce pomiędzy Lavoisierami, Cabanis‘ami, Condorcetami, Bailly?
Na to ostatnie nazwisko Gilbert zarumienił się niedostrzegalnie.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/223
Ta strona została skorygowana.