Necker spojrzał na Gilberta, poczem głosem ponurym rzekł:
— Rzeczywiście, to największa przysługa, jaką przyjaciel wierny może wyświadczyć ministrowi, gdyż to przysługa ostatnia.
I usiadł przy stoliku, ażeby napisać do króla.
Tymczasem Gilbert raz jeszcze odczytywał list, mówiąc:
— Hrabina de Charny, kto to może być?
— Proszę — odezwał się Necker po chwili, podając Gilbertowi to, co napisał.
Gilbert wziął list i przeczytał.
Wasza Królewska Mość potrzebuje niezawodnie człowieka pewnego, z którym mógłby rozmawiać o interesach. Ostatnim moim podarunkiem, ostatnią przysługą przy opuszczaniu króla, jest dar, jaki Mu obecnie posyłam, w osobie doktora Gilbert. Pospieszam Waszej Królewskiej Mości oświadczyć, że doktór Gilbert jest nietylko jednym z najznakomitszych lekarzy na świecie, ale zarazem jest autorem memorjałów: „Admmistracja i Polityka które Waszą Królewską Mość tak żywo zainteresowały.
Necker nie położył daty na liście i podał go doktorowi Gilbertowi, zapieczętowany zwyczajną pieczątką.
— A teraz — dodał — jestem już w Brukseli, nieprawdaż?
— Tak, i to bardziej, niż kiedykolwiek. Zresztą jako nasz, będzie pan miał ode mnie wiadomość.
Baron znacząco zapukał w tapetę.
Zaraz też ukazała się pani de Stael; tym razem jednak, oprócz gałązki granatu, trzymała w ręku broszurę doktora Gilberta.
Pokazała mu jej tytuł, z pewną zalotnością.
Gilbert pożegnał barona de Necker i ucałował rękę baronowej, która go odprowadziła do wyjścia z gabinetu.
I powrócił do dorożki: we wnętrzu jej spali Pitoux i Billot, woźnica spał na koźle, a konie spały na zmęczonych nogach.