Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/252

Ta strona została skorygowana.

— Hrabino — rzekł — więc pani kazałaś aresztować doktora Gilberta?...
Hrabina, pomimo uśpienia, z widocznym wysiłkiem wyrwała rękę z dłoni królewskiej i zawołała:
— Nie, nie będę mówiła.
Król spojrzał na Gilberta, jakby go pytając, która wola weźmie górę, jego czy też Andrei?...
Gilbert uśmiechnął się.
— Nie będziesz pani mówiła? — rzekł.
I z oczyma utkwionemi w śpiącą Andreę postąpił krok ku fotelowi.
Andrea drgnęła.
— Nie będziesz pani mówiła? — dodał, — postępując jeszcze o krok, tak, że jeszcze bardziej zmniejszyła się odległość między nim i margrabiną.
Andrea wyprostowała się całem ciałem, jakby w ostatnim wysiłku.
— O!... nie będziesz mówiła? — rzekł, znowu się zbliżając, tak, że stanął obok Andrei i rękę na jej głowie położył — nie będziesz mówiła?
Andrea wygięła się w gwałtownych konwulsjach.
— Ostrożnie, mój panie — zawołał Ludwik XVI — ostrożnie, bo ją pan zabijesz!...
— Nie lękajmy się, Najjaśniejszy Panie, ja mam do czynienia tylko z duszą i dusza walczy, ale wkrótce się podda.
Poczem dodał rozkazująco:
— Mów pani!...
Andrea wyciągnęła ręce i odetchnęła tak, jak gdyby się znajdowała pod działaniem machiny pneumatycznej.
— Mów pani! — powtórzył Gilbert, jeszcze bardziej opuszczając rękę.
Wszystkie muskuły młodej kobiety zdawały się pękać. Na usta wystąpiła piana i atak epileptyczny wstrząnsął nią od stóp do głowy.
— Doktorze! doktorze! — wyrzekł król — strzeż się!
Ale Gilbert nie słuchał; poraz trzeci opuścił rękę i, dotykając głowy hrabiny dłonią swej ręki, rzekł:
— Mów pani! ja tego chcę!
Andrea przy dotknięciu tej ręki, westchnęła, ręce jej opadły, głowa jej, pochylona wtył, zwisła naprzód, a łzy obficie popłynęły z poza powiek zamkniętych.