Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/253

Ta strona została skorygowana.

— Mój Boże! mój Boże! mój Boże! — wyszeptała.
— O! wzywaj pani Boga, ale ten, który działa w imieniu Boga, nie boi się Boga.
— O! — wyrzekła hrabina — jak ja pana nienawidzę!
— Niech mnie pani nienawidzi, ale mów pani!
— Najjaśniejszy Panie! Najjaśniejszy Panie! — zawołała Andrea — powiedz mu, że mnie pali, że mnie pożera, że mnie zabija.
— Mów pani! — wyrzekł Gilbert.
Poczem skinął na króla, aby zaczął wypytywać.
— Hrabino — spytał król — więc ten, którego chciałaś aresztować i którego aresztowałaś, jest właśnie doktorem?
— Tak.
— I nie było w tem omyłki, nie było nieporozumienia?
— Nie.
— A ta szkatułka? — spytał król.
— A! — szepnęła hrabina — czy podobna było tę szkatułkę pozostawić w jego ręku?
Gilbert i król spojrzeli po sobie.
— Więc pani mu ją zabrałaś? — zapytał Ludwik XVI.
— Kazałam ją zabrać.
— O! powiedz mi to, hrabino — rzekł król, zapominając o swym majestacie i klękając przed Andreą — kazałaś ją pani zabrać?
— Skąd i jak?
— Dowiedziałam się, iż Gilbert, który przez lat szesnaście już dwa razy odwiedzał Francję, miał przybyć po raz trzeci, ażeby na stałe osiąść.
— Ale ta szkatułka? — zapytał król.
— Dowiedziałam się od naczelnika policji, pana de Crosne, iż Gilbert dawniej już kupił kawał gruntu w okolicy Villers-Cotterets i że dzierżawca tej posiadłości cieszył się jego zupełnem zaufaniem; domyśliłam się, że szkatułka jest u niego.
— Jak mogłaś się pani domyślić?
— Byłam u Mesmera. Kazałam się uśpić i widziałam szkatułkę.
— Gdzież była?...
— W dużej szafie, na dole, pod bielizną.
— Ależ to cud! — rzekł król. — Cóż dalej? mów pani.