Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/268

Ta strona została skorygowana.

Poczem, zwracając się do pana de Lambesq, zapytał:
— Czy nie jesteś mego zdania?... Lud się dopuścił morderstw...
— Które niestety, nazywa tylko środkami represyjnemi — wyrzekł głucho głos łagodny i pełen świeżości, na którego dźwięk zwróciła się królowa.
— Masz słuszność, księżno, na tem właśnie zasadza się jego omyłka, droga moja Lamballe i dlatego bardziej bądźmy wyrozumiali.
— Mnie się zdaje odrzekła księżna, jak zwykle nieśmiało — że zamiast myśleć o ukaraniu, trzebaby głębiej się zastanowić, czy można będzie pokonać.
W jednej chwili wybuchnął okrzyk powszechny, okrzyk protestujący przeciw prawdzie, jaka wyszła z tych ust szlachetnych.
— Pokonać!... zwyciężyć!... A szwajcarzy? — rzekł jeden.
— A gwardja przyboczna? — rzekł drugi.
— A niemcy? — powiedział trzeci.
— Czy można ustąpić wojsku i szlachcie! — zawołał młodzieniec, w mundurze porucznika huzarów Berchigny‘ego. — Czyż zasłużyliśmy na to upokorzenie?... Pomyśl, pani, że król, chociażby jutro, jeżeli zechche, może wystawić czterdzieści tysięcy, rzuci te czterdzieści tysięcy ludzi na Paryż. Pomyśl pani, że te czterdzieści tysięcy żołnierzy przywiązanych, warte są pół miljona zbuntowanych paryżan.
Młodzieniec, który tak mówił, miał zapewne wiele jeszcze innych podobnie przekonywających względów do przytoczenia, ale zamilkł nagle, widząc oczy królowej utkwione w niego; mówił pośród grona oficerów, a zapał uniósł go bardziej, niż na to pozwalał stopień jego wojskowy i etykieta dworska.
Zamilkł więc, jak powiedzieliśmy, zawstydzony wrażeniem, jakie sprawił.
Ale było już zapóźno, królowa pochwyciła jego słowa w przelocie.
— To pan znasz położenie? — zapytała dobrotliwie.
— Znam, Najjaśniejsza Pani — odpowiedział młodzieniec, rumieniąc się — byłem na Polach Elizejskich.
— A to nie obawiaj się pan mówić, proszę.
Młodzieniec, zaczerwieniwszy się po uszy, wyszedł na-