Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/270

Ta strona została skorygowana.

— Jest on przynajmniej żołnierzem — rzekła królowa, widząc jak młody oficer blednie z gniewu, — żołnierzem, nie tracącym ducha.
— Dziękuję Waszej Królewskiej Mości — odezwał się młody oficer z ukłonem. — Nie wiem, co postanowi Najjaśniejszy Pan, ale błagam Waszą Królewską Mość o zaliczenie mnie do liczby tych, którzy gotowi są umrzeć, a gotowość ta wspólna jest czterdziestu tysiącom żołnierzy, nie rachując już dowódców.
I na te ostatnie słowa młodzieniec skłonił się grzecznie księciu de Lambesq, który go prawie znieważył.
Grzeczność ta uderzyła królowę więcej jeszcze, niż zapewnienie o gotowości do poświęceń.
— Jak się nazywasz, panie poruczniku? — zapytała młodzieńca.
— Baron de Charny, Najjaśniejsza Pani — odpowiedział z ukłonem.
— De Charny! — zawołała Marja Antonina, rumieniąc się mimowolnie — czy jesteś pan krewny hrabiego de Charny?
— Jestem jego bratem.
I młodzieniec skłonił się jeszcze bardziej uniżenie.
— Powinnam była — rzekła królowa, zapanowując nad pomieszaniem i pewnym wzrokiem spoglądając dokoła — powinnam była z pierwszych słów, któreś pan wymówił, poznać jednego z mych najwierniejszych przyjaciół. Dziękuję, baronie. Jak się to stało, że pana po raz pierwszy spostrzegam na dworze?
— Brat mój, Najjaśniejsza Pani, który nam zastępuje ojca, kazał mi pozostawać przy pułku, i przez siedem lat, odkąd mam zaszczyt służyć w wojsku Jego Królewskiej Mości, dwa razy tylko byłem w Wersalu.
Królowa przeciągle spojrzała na młodzieńca.
— Podobny jesteś pan do brata — wyrzekła. — Złaję go za to, że czekał, aż pan się sam przedstawisz na dworze.
I królowa podstąpiła ku hrabinie, swej przyjaciółce, która przez całą tę scenę nie poruszyła się wcale.
Ale inaczej się stało z resztą zgromadzenia.
Oficerowie, zelektryzowani przyjęciem, jakiego młody ich kolega doznał od królowej, jeden przez drugiego wybuchali zapałem dla sprawy królewskiej, i na każdym