czelnych dowódców, zebrani dokoła swego kolegi, barona de Charny, układali już plany bitwy.
Pośród tego gorączkowego ożywienia, król wszedł sam, bez uprzedniego oznajmienia, bez świty, uśmiechnięty.
Królowa, cała jeszcze płomieniejąca wrażeniami, jakie wywołała koło siebie, postąpiła ku niemu.
Na widok króla, wszelka rozmowa ustała, zaległo najgłębsze milczenie; każdy oczekiwał słowa z ust monarchy. Jednego z tych słów, które elektryzują i podbijają.
Kiedy, Pary są dostatecznie nasycone elektrycznością, najmniejsze wstrząśnienie, jak wiadomo, wywołuje iskrę.
W oczach dworzan król i królowa, idąc naprzeciw siebie, stanowili dwa prądy elektryczne, z których miał wypaść piorun.
Słuchano, czekano z natężeniem, wdychano już pierwsze słowa, mające wyjść z królewskich ust.
— Pani — rzekł Ludwik XVI — wśród tych wszystkich wpadków zapomniano podać mi kolację w moim gabinecie; bądź tak łaskawa rozkazać, ażeby podano mi ją tutaj.
— Tu? — zawołała królowa zdumiona.
— Jeżeli łaska.
— Ależ... Najjaśniejszy Panie!...
— Państwo tu rozmawialiście, to prawda, więc i ja, jedząc kolację, będę rozmawiał.
Ten pospolity wyraz, kolacja, zmroził wszystkie zapały. Ale na ostatnie słowa: będziemy rozmawiali przy kolacji — sama nawet młoda królowa nie mogła przypuścić, ażeby pod tą osłoną spokoju nie kryło się nieco bohaterstwa.
Król zapewne spokojem swoim chciał zaimponować wszystkim postrachom obecnej chwili.
O!... tak. Córka Marji Teresy nie mogła uwierzyć ażeby w podobnych okolicznościach syn Ludwika Świętego myślał tylko o potrzebach materjalnych życia powszedniego.
Myliła się Marja Antonina.
Królowi chciało się tylko jeść, ot i wszystko.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/272
Ta strona została skorygowana.