— Najjaśniejszy Panie — odrzekła królowa — Numa był królem pokoju. Dzisiaj zaś, jak sądzą powszechnie, potrzebny jest nam król wojny; i jeżeli Wasza Królewska Mość chcesz się wzorować na starożytności, to, nie mogąc być Tarkwinjuszem, musisz zostać Romulusem.
Król uśmiechnął się ze spokojem, zakrawającym prawie na idjotyzm.
— Czy i ci panowie są również wojowniczo usposobieni? — zapytał.
I spojrzał na kółko oficerów. Oko jego ożywione ciepłem wieczerzy wydało się promieniejące z męstwa.
— Tak! Najjaśniejszy Panie — zawołali wszyscy jednogłośnie — wojny! żądamy tylko wojny.
— Panowie, panowie! — rzekł król — sprawiacie mi prawdziwą przyjemność, dowodząc, że w danym razi mogę na was liczyć. Ale jak teraz, posiadam radę państwa i żołądek: pierwsza poradzi mi, co mam czynić, a co drugi radzi, to już czynię w tej chwili.
I jął się śmiać, podając oficerowi, usługującemu talerz pełen szczątków, i biorąc czysty.
Szmer zdumienia i gniewu przeszedł niby dreszcz po całym tym tłumie szlachty, która na jedno skinienie króla byłaby przelała krew do ostatniej kropli.
Królowa odwróciła się i tupnęła nogą.
Zbliżył się ku niej książę de Lambesq.
— Widzi Wasza Królewska Mość — rzekł — Najjaśniejszy Pan myśli zapewne, tak jak ja, że najlepiej jest czekać. Jest to roztropność, cnota wprawdzie nie moja, ale zawsze taka, której potrzebujemy w tych czasach.
— Tak, tak, mości książę, cnota to bardzo potrzebna — odrzekła królowa, zagryzając usta aż do krwi.
I smutna śmiertelnie, oparła się o kominek, z okiem, zagłębionem w ciemność nocną, z duszą, zatopioną w rozpaczy.
To dwojakie usposobienie króla i królowej, zastanowiło wszystkich. Królowa z trudnością powstrzymywała łzy. Król zajadał wciąż z apetytem, przysłowiowym w rodzinie Burbonów.
Sala potrosze pustoszała. Gromadki topniały, jak pod promieniami słonecznemi topnieje w ogrodach śnieg, pod
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/274
Ta strona została skorygowana.