Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/277

Ta strona została skorygowana.

Ale słowa te wyrzeczone były tonem, który wyraźnie mówił: Każ mi wyjechać, a zaraz wyjadę.
Marja Antonina za boleść, jakiej doznała pomściła się tylko spojrzeniem lodowatem, którem objęła swoją przyjaciółkę.
— A! księżno Djano, to takie twoje zdanie! — rzekła, przyciskając pierś ręką rozgorączkowaną.
— O! Najjaśniejsza Pani — odpowiedziała księżna — nie ja tak chcę, nie wola moja dyktuje mi, co mam czynić, to rozkaz przeznaczenia.
— Masz słuszność księżno — odrzekła Marja Antonina.
I, zwracając się do hrabiny Julji, zapytała:
— A ty, hrabino, co powiadasz?
Hrabina odpowiedziała łzą palącą, jak wyrzut sumienia, ale cała jej siła wyczerpała się w tym wysiłku.
— Dobrze — wyrzekła królowa — dobrze, miło mi widzieć, jak jestem kochana. Dziękuję ci, hrabino. Tak, wy tu narażacie się na niebezpieczeństwo; tak, wy obie macie słuszność, ja tylko jedna byłam zaślepiona... Pragniesz pozostać, ale to poświęcenie, a ja poświęcenia tego nie przyjmuję.
Hrabina Julja podniosła piękne oczy na królowę. Lecz królowa, zamiast wyczytać w nich poświęcenie przyjaciółki, widziała tylko słabość kobiety.
— Zatem, księżno, — mówiła dalej królowa — ty postanowiłaś wyjechać?
I wyrazy „ty“ wymówiła z naciskiem.
— Tak, Najjaśniejsza Pani.
— Zapewne do którego ze swych majątków... daleko.. bardzo daleko...
— Najjaśniejsza Pani, ażeby wyjechać, ażeby Waszą Królewską Mość opuścić, dwadzieścia mil równie bolesne są jak pięćdziesiąt.
— Wyjeżdżasz więc zagranicę?
— Niestety! tak, Najjaśniejsza Pani.
Westchnienie rozdarło serce królowej, ale nie wyszło z jej ust.
— A dokąd pani jedziesz?
— Nad brzegi Renu, Najjaśniejsza Pani.
— Dobrze. Mówisz, księżno, po niemiecku — rzekła królowa z uśmiechem smutku nieopisanego — i to ja cię