Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/297

Ta strona została skorygowana.

bym zaniósł ją do mieszkania. Ona potrzebuje opieki kobiecej.
— I owszem — rzekła królowa, wyciągając rękę do dzwonka.
Ale na odgłos metalu Andrea zasztywniała i zawołała w malignie:
— O! ten Gilbert!
— Na to imię królowa drgnęła, a hrabia zdziwiony złożył żonę na sofie.
W tej chwili za dzwonkiem wszedł służący.
— Nic, nic... powiedziała królowa, dając mu znak ręką, ażeby się oddalił.
Po wyjściu służącego hrabia i królowa spojrzeli po sobie. Andrea zamknęła znowu oczy i jakby uległa nowemu napadowi.
Pan de Charny klęcząc przy sofie, podtrzymywał ją leżącą.
— Gilbert — powtórzyła królowa — co to za nazwisko?
— Trzebaby się dowiedzieć.
— Zdaje mi się, że je znam — rzekła Marja Antonina — nie pierwszy to raz słyszałam je pono z ust hrabiny.
Ale Andrea, jak gdyby przeczuła groźbę w tem wspomnieniu królowej, Andrea otworzyła oczy, wyciągnęła ręce ku niebu i z wysiłkiem zerwała się na nogi.
Pierwsze jej spojrzenie, już przytomne, padło na Oliviera, którego poznała i objęła wzrokiem pełnym miłości.
Potem, jak gdyby ten mimowolny objaw jej myśli nie był godzien jej duszy spartańskiej, odwróciła oczy i spostrzegła królowę.
Skłoniła się natychmiast.
— Boże mój! co pani jest? — zapytał Olivier — przestraszyłaś mnie; pani tak silna, tak mężna, uległaś takiemu omdleniu?
— Panie — odpowiedziała — dzieją się w Paryżu rzeczy tak straszne, że kiedy mężczyźni drżą, kobiety mdleć mogą. Opuściłeś pan Paryż! o! dobrześ uczynił.
— Wielki Boże! Hrabino — rzekł Olivier tonem powątpienia — czyż cierpiałaś tak dla mnie?
Andrea raz jeszcze spojrzała na królowę i na męża, ale nic nie odpowiedziała.