Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/298

Ta strona została skorygowana.

— Ależ niezawodnie, hrabio — odezwała się Marja Antonina — czemużbyś miał powątpiewać. Pani hrabina nie jest królową; ma prawo lękać się o swego męża.
Olivier poczuł w tych słowach ukrytą zazdrość.
— O! — Najjaśniejsza Pani — rzekł — pewien jestem, że hrabina lęka się o swą władczynię więcej jeszcze, niż o mnie.
— Ależ, hrabino — zapytała Marja Antonina — dlaczego i jakim sposobem znalazłaś się zemdloną w gabinecie?
— Trudnoby mi to było opowiedzieć Waszej Królewskiej Mości. Nie wiem sama; jednak w tem życiu wzruszeń, w jakim żyjemy od trzech dni, bardzo naturalne chyba jest zemdlenie kobiety.
— To prawda — zcicha wyrzekła królowa, widząc, że Andrea nie życzy sobie być badaną bliżej.
— Ale — odezwała się Andrea z dziwnym spokojem, który nie opuszczał jej od chwili, gdy zapanowała nad wolą ale i Wasza Królewska Mość ma także oczy wilgotne.
I Olivier w tej chwili zauważył również w słowach żony ten sam ton ironiczny, jaki przedtem dostrzegł w słowach królowej.
— Pani — rzekł do Andrei z lekką surowością, do której, czuć to było, głos jego nie nawykł — nic w tem dziwnego, że królowa uczuwa łzy w oczach: królowa kocha swój lud, a krew ludu popłynęła.
— Bóg, szczęściem, ochronił monarchinię — odpowiedziała Andrea, wciąż zimna i nieprzenikniona.
— Tak, ale tu nie chodzi o Jej Królewską Mość, lecz o panią; mówmy o pani, królowa pozwala.
Marja Antonina przyzwoliła skinieniem głowy.
— Przestraszyłaś się pani czegoś, nieprawdaż?
— Ja?
— Cierpiałaś, nie przecz; zdarzył ci się jakiś wypadek; jaki, nie wiem, ale nam powiesz.
— Mylisz się pan.
— Masz powód uskarżać się na kogoś, na jakiegoś mężczyznę? Powiedz otwarcie.
Andrea zbladła.
— Nie mam powodu żalić się na nikogo: wracam od króla.