Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/303

Ta strona została skorygowana.

W tej chwil Andrea przesłała królowej spojrzenie tak wyraźne i tak błagalne, iż ta zrozumiała, że czas zakończyć tę małą wojnę.
— Istotnie, hrabino — rzekła — niechaj pan de Charny spełni polecenie, które mu dałam, a ty odejdź do domu, lub pozostań tu, co wolisz.
— Dziękuję Waszej Królewskiej Mości — odpowiedziała Andrea.
— Idź, panie hrabio — mówiła dalej Marja Antonina, patrząc jednak uważnie na wyraz wdzięczności malujący się na obliczu Andrei.
Hrabia nie widział tego wyrazu albo widzieć go nie chciał; wziął żonę za rękę i winszował jej powrotu do sił.
Następnie nachyliwszy się przed królową w głębokim ukłonie, wyszedł.
Ale przy wyjściu, zamienił ostatnie spojrzenie z Marją Antoniną.
Spojrzenie królowej mówiło:
— Powracaj prędko.
Spojrzenie hrabiego odpowiedziało:
— Wrócę jaknajprędzej.
Andrea zaś z piersią uciśnioną, śledziła wszystkie ruchy mężowskie.
Skoro jednak zamknęły się drzwi za nią, skoro znikł, znikły razem wszystkie te siły, które Andrea przywołała ku sobie, ażeby czoło stawić temu położeniu. Twarz jej zbladła, nogi się zachwiały i padła na fotel pobliski, usiłując przepraszać królowę za takie uchybienie etykiecie.
Królowa pobiegła do kominka, wzięła flakonik z solami i dała je do powąchania Andrei. Hrabina niebawem przyszła do siebie, ale raczej siłą woli, niż skutkiem pomocy z ręki królewskiej.
Było istotnie coś dziwnego między temi dwiema kobietami. Królowa jakby miała sympatję dla Andrei, Andrea głęboko szanowała królowę, w pewnych jednak chwilach wyglądały, tak, jakby były nieprzyjaciółkami.
Wola, jak powiedzieliśmy, ta wola tak potężna niebawem wróciła Andrei jej siły. Podniosła się z szacunkiem usunęła rękę królowej, i schylając przed nią głowę, wyrzekła:
— Wasza Królewska Mość pozwala, ażebym się oddaliła do mieszkania?...