Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/310

Ta strona została skorygowana.

przepaszczać to w Bastylji. Ale czasami broszury te, mnie samemu wpadają w ręce. Tak naprzykład — dodał król, uderzając się po kieszeni — mam tu jedną przy sobie, obrzydliwa....
— Proszę mi pokazać — rzekła królowa.
— Nie mogę — odparł król — są tam ryciny...
— I nie postarałeś się nigdy, Najjaśniejszy Panie, dojść do źródła tych bezeceństw?
— Ależ tem tylko dochodzeniem do źródła, zajmujemy się wszyscy: wszyscy moi policjanci, posiwieli w tej sprawie.
— Więc znasz, Najjaśniejszy Panie, sprawcę tych niegodziwości?
— Są to, po większej części nędzarze zgłodniali, którzy wegetują w Anglji lub Holandji. Ugryzie cię ktoś, ukąsi, gniewasz się, szukasz, zdaje ci się, że znajdziesz jakiego krokodyla, lub węża, że go zabijesz, zgnieciesz, a tu tymczasem przed tobą robak, tak mały, tak drobny, tak brudny, że nie chcesz go dotknąć, nawet dla ukarania.
— Zgoda! Ale jeżeli nie śmiesz dotykać robaków, oskarż jawnie tego, kto ich płodzi. Istotnie, zdawałoby się, że książę Orleański jest słońcem. O! jeżeli żałuję Bastylji, to tylko dla niego, żal mi, że tylu tam wsadzono zbrodniarzy, a jego to minęło.
— Oho! gdyby się tam był znajdował książę Orleański, pięknie byśmy dziś wyglądali! — rzekł król.
— Cóżby było, naprzykład?
— Wszak pani wiesz, że obnoszono jego popiersie, razem z popiersiem Neckera.
— Wiem... cóż dalej?
— Otóż, gdyby dziś książę Orleański wyszedł z Bastylji, dziś byłby obwołany królem Francji, Najjaśniejsza Pani.
— A ty, Najjaśniejszy Panie, możebyś to także za rzecz słuszną poczytał! — rzekła Marja Antonina z gorzką ironją.
— Zapewne! Zżymaj ramionami, ile ci się podoba, ażeby jednak należycie osądzić innych, stawiam się na ich miejscu. Nie z wysokości tronu dobrze można widzieć lud: ja zstępuję doń i pytam się, czybym, będąc mieszczaninem lub kmieciem, zniósł, ażeby mnie mój pan zaliczał do swego inwentarza, jak kury lub krowy?...
— Dobrze, dobrze, Najjaśniejszy Panie!... — przerwa-