żać tego cierpienia żony — tak, usnąwszy mówi, a wierzaj mi, rzeczy, które mówi, są osobliwe.
Królowa zbladła.
— Więc pani de Charny mówiła rzeczy bardzo osobliwe? — zapytała.
— Do najwyższego stopnia — dodał król. — Szczęściem nawet dla niej...
— Cicho! cicho! — przerwała Marja Antonina.
— Dlaczego cicho? Szczęściem nawet dla niej, powiadam, że ja tylko słyszałem ją, mówiącą we śnie.
— O! przez litość, Najjaśniejszy Panie! ani słowa więcej. ..
— I owszem, bo też upadam ze znużenia, a jak jem, kiedy mi się jeść chce, tak samo idę spać, kiedy mnie sen ogarnia. Dobranoc więc pani. Oby z całej tej naszej rozmowy, pozostało ci wrażenie zbawienne!
— Jakie, Najjaśniejszy Panie?
— Lud słusznie odrabia to, czegośmy z przyjaciółmi naszymi narobili, świadkiem mój biedny doktór Gilbert. Żegnam Waszą Królewską Mość, bądź pewna, że poznawszy złe, będę miał nadal odwagę mu zapobiec.
I odszedł wolnym krokiem, sam zamykając za sobą drzwi z zadowoleniem mechanika, który czuje pod ręką obracające się doskonale zamki.
Jeszcze król nie uszedł dziesięciu kroków w korytarzu, kiedy hrabina wyszła z gabinetu, pobiegła do drzwi i popchnęła zasuwkę, pobiegła do okien i zapuściła story.
A wszystko to uczyniła żywo, gwałtownie, z energją szału i gniewu.
Potem, upewniwszy się, że nikt nie może widzieć ani słyszeć, podeszła do królowej ze łkaniem rozdzierającem i padła na kolana, wołając:
— Ocal mnie, Najjaśniejsza Pani, w imię nieba, ocal mnie!
A po chwili, z westchnieniem dodała:
— Opowiem ci wszystko!
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/313
Ta strona została skorygowana.
KONIEC TOMU PIERWSZEGO