Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/336

Ta strona została skorygowana.

— Wszędzie! wszędzie! Cóż to znaczy? Jest to odpowiedź szarlatana, lekarza pokątnego. Czy pan myślisz mi zaimponować brzmiącym frazesem?
Postąpiła krok z oczyma rozognionemi i drgającemi ustami.
— Wszędzie! Gdzież to? proszę pana, powiedz...
— Powiedziałem, wszędzie — odrzekł chłodno Gilbert — ponieważ istotnie uczyłem się wszędzie, w pałacu i chatce, w mieście i na pustyni, na ludziach i na zwierzętach, na sobie i na innych, jak przystoi człowiekowi, miłującemu naukę, biorącemu ją zewsząd, gdzie ona się znajduje, a więc wszędzie.
Królowa zwyciężona, rzuciła strasznym wzrokiem na Gilberta, a on ze swej strony, wciąż patrzył na nią z wytrwałością uporczywą.
Poruszyła się konwulsyjnie i w tem poruszeniu wywróciła mały stoliczek, na którym postawiono jej czekoladę w filiżance serwskiej.
Gilbert widział upadający stolik, tłukącą się filiżankę, ale się z miejsca nie ruszył.
Czerwoność uderzyła do twarzy Marji Antoniny; podniosła zimną i wilgotną rękę do czoła rozpalonego, ale na Gilberta nie śmiała spojrzeć.
Prędko jednak wytłumaczyła sobie tę niechęć pogardą, większą jeszcze, niż szyderstwo.
— A pod jakim mistrzem uczyłeś się pan? — mówiła dalej, powracając znów do tego samego przedmiotu.
— Nie wiem, jak mam odpowiedzieć Waszej Królewskiej Mości, ażeby jej znowu nie urazić.
Królowa poczuła przewagę, jaką dawał jej Gilbert i rzuciła się na nią jak lwica na zdobycz.
— Mnie urazić! pan mnie urazić! — zawołała. — Co też to pan mówisz! urazić królowę? Pan się chyba zapomniałeś. A! panie doktorze Gilbecie, nie uczyłeś się snadź języka francuskiego z tak dobrych źródeł jak medycyny. Osób moje stanu nikt urażać nie może, może je tylko znudzić.
Gilbert skłonił się i postąpił krok ku drzwiom, ale tak, że królowa nie zdołała odkryć na jego twarzy najmniejszej oznaki gniewu, najmniejszego śladu zniecierpliwienia.