Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/350

Ta strona została skorygowana.

— Ażeby, jak zwykle, ukryć przede mną, żeś słaba.
— O! o! — odezwała się królowa z pewną ulgą.
— Tak — mówił dalej Ludwik XVI — ale bądź ostrożna, pan Gilbert jest moim powiernikiem, i co mu rozpowiesz, on mi powtórzy.
Gilbert się uśmiechnął.
— Co do tego, to nie, Najjaśniejszy Panie — rzekł.
— Masz tobie, otóż królowa psuje moich ludzi.
Marja Antonina rozśmiała się krótko i głucho, jak zwykle, kiedy ktoś chce przerwać rozmowę albo dać do zrozumienia, że ona go nuży.
— Więc — odezwał się — ponieważ to królowę bawi, powiedz mi, co mówiła.
— Pytałam doktora — przerwała Marja Antonina — dlaczego Wasza Królewska Mość posłałeś po niego tak wcześnie. Wyznaję, że obecność jego od samego rana zaciekawia mnie i niepokoi.
— Czekałem na doktora — odrzekł król chmurniejąc — ażeby znim pomówić o polityce.
— A! to bardzo dobrze — odparła królowa.
I usiadła, jakby chcąc posłuchać.
— Pójdź, doktorze — powiedział król, kierując się ku drzwiom.
Gilbert głęboko skłonił się królowej i zabierał się do wyjścia z Ludwikiem XVI.
— Dokąd idziesz, Najjaśniejszy Panie? — zawołała królowa — jakto?... odchodzisz?
— Nie o wesołych rzeczach mamy mówić, Najjaśniejsza Pani, lepiej królowej oszczędzić choć jednej troski.
— Troskami nazywasz cierpienia? — majestatycznie zawołała królowa.
— Tembardziej, moja droga.
— Proszę zostać — rzekła — ja chcę. Spodziewam się, panie Gilbercie, że mi będziesz posłuszny.
— Panie Gilbercie! panie Gilbercie! — mówił król bardzo niezadowolony.
— Cóż takiego? — zapytała Marja-Antonina.
— Ej! pan Gilbert, który miał mi poczynić różne uwagi, swobodnie porozmawiać ze mną, według sumienia, teraz, tego nie uczyni.
— Czemuż nie? — zapytała królowa.
— Bo pani będziesz obecna.