Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/361

Ta strona została skorygowana.

— A dzieci moje! — zawołała królowa.
Gilbert uznał, że teraz nastąpiła dlań pora, ażeby wdać się w tę rozmowę.
Najjaśnejsza Pani — powiedział — król będzie tak szanowany w Paryżu, i obecność jego takie sprawi uniesienie, że jeżeli się obawiam, to nie o króla, ale o fanatyków gotowych dać się zgnieść kopytami jego koni, jak indyjscy derwisze pod kołami wozu swego bożyszcza.
— O! panie! panie! — zawołała Marja Antonina.
— Ten pochód do Paryża będzie triumfem, Najjaśniejsza Pani.
— Nic, Najjaśniejszy Panie, nie odpowiadasz?
— Bo jestem potroszę zdania doktora, Najjaśniejsza Pani.
— I niecierpliwie wyglądasz chwili swego triumfu, nieprawdaż? — wybuchnęła królowa.
— Król w tym względzie miałby słuszność, a niecierpliwość dowodziłaby zdrowego rozsądku, z jakim Jego Królewska Mość sądzi o ludziach i rzeczach. Im prędzej Najjaśniejszy Pan pośpieszy, tem triumf będzie większy.
— I pan w to wierzy?
— Jestem tego pewny, bo król, opóźniając się; może stracić całą korzyść inicjatywy. Bo mogłaby ona, pomyśl Najjaśniejsza Pani, mogłaby wyjść skądinąd, a toby zmieniło w oczach paryżan stanowisko króla, to uczyniłoby go poniekąd zależnym od cudzych rozkazów.
— Widzisz — zawołała królowa — doktór mówi, że rozkazanoby tobie. O! Panie, zechciej o tem pomyśleć.
— Doktór nie powiedział, że już mi rozkazano.
— Cierpliwości! cierpliwości! zwlekaj tylko. Najjaśniejszy Panie, a żądanie, czyli raczej rozkaz, prędzej czy później, nastąpi.
Gilbert ściągnął lekko wargi z wyrazem niezadowolenia, który królowa natychmiast pochwyciła.
— Cóżem rzekła?... szeptała do siebie, biedna ja i szalona, mówiłam przeciw sobie...
— Cóż takiego? — zapytał król.
— Mówiłam ci, że zwłoka pozbawi cię korzyści z pośpiechu, a sama jednakże chcę cię prosić o zwłokę.
— O! Najjaśniejsza Pani! — rzekł Gilbert — wymagaj wszystkiego, byle nie zwłoki.