— Nie, dziękuję.
— O!... daj się uprosić, Najjaśniejszy Panie!...
— Najjaśniejszy Panie! — błagała pani Campan.
— Ależ to zbawienie, to życie!...
— Być może — odparł król.
— Oh!... odmawiasz!... odmawiasz!...
— Tak, odmawiam.
— Ale oni cię zabiją!...
— Moja droga, kiedy szlachcic wychodzi w pole, w osiemnastym wieku, ma na sobie sukienne ubranie, koszulę i kaftan; to dosyć dla kul: kiedy idzie na pojedynek, zatrzymuje tylko koszulę; to dosyć dla szpad. Ja jestem pierwszym szlachcicem mego królestwa; nie uczynią mi mniej ani więcej od moich przyjaciół. Co większa: tam gdzie oni noszą sukno, ja jeden mam prawo być w jedwabiu. Dziękuję, droga moja żono, dziękuję, moja dobra królowo, dziękuję...
— O!... — zawołała królowa, jednocześnie w zachwycie i rozpaczy, — czemuż go wojsko nie słyszy!...
Król skończył się ubierać spokojnie, jakby nie rozumiał, że spełnił czyn bohaterski.
— Czyż może się nazwać monarchja zgubioną, skoro tyle dumy posiada w takich chwilach, zcicha wyrzekła królowa.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/372
Ta strona została skorygowana.