ażeby nie okazać się za nadto uradowanym z usłyszenia tylu przyjemnych rzeczy, odpowiedział z godnością, że hołdy miasta Paryża i wyborców sprawiają mu wielką przyjemność.
Poczem wydał rozkaz odjazdu.
Ale przed wyruszeniem w dalszą drogę, pożegnał straż swoją, aby uprzejmem zaufaniem odpłacić za grzeczności, jakie mu władza miejska w osobie pana Bailly i wyborców wyświadczyła.
Wtedy karoca królewska sama jedna wśród ogromnej masy gwardzistów i ciekawych widzów, szybciej się już posuwała.
Gilbert z towarzyszącym mu Billotem trzymali się ciągle przy prawych drzwiczkach powozu.
W chwili przejazdu przez plac Ludwika XV usłyszano wystrzał po drugiej stronie Sekwany, a dym biały, jak obłok kadzidła uniósł się w górę i zginął w niebieskiej przestrzeni!
Jakby odgłos tego strzału odbił się echem w jego sercu, Gilbert uczuł gwałtowne wstrząśnienie.
Ale z czyjej ręki pochodził ten wystrzał?
Tego nie dowiedziano się nigdy.
Billot blady, z oczyma w rozdarte ubranie Gilberta wlepionemi, zmusił Pitoux do powtórzenia okrzyków: Niech żyje ojciec francuzów!
Wypadki były zresztą tak ważne, że o tym epizodzie prędko zapomniano.
Nakoniec Ludwik XVI dotarł do Ratusza, pozdrowiony na Pont-Neuf grzmotem armat nabitych tylko prochem.
Na froncie Ratusza zawieszony był napis z wielkich czarnych liter, które wieczorem miały być oświecone. Napis ten był owocem genjalnych mozołów władzy miejskiej.
Oto co przedstawiał:
„Ludwikowi XVI, ojcu francuzów, królowi wolnego narodu“.
Była to druga antyteza, ważna w swoim rodzaju, a która zachwycała paryżan zgromadzonych na placu.
Napis ten zwrócił uwagę Billota.
Ale ponieważ czytać nie umiał, kazał go sobie przeczytać Pitoux.
Billot prosił o powtórzenie, jakby, nie dosłyszał dobrze
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/385
Ta strona została skorygowana.