Potem, kiedy Pitoux powtórzył mu co do słowa, zawołał:
— Więc to to tak brzmi?
— Tak — odparł Pitoux.
— Władza miejska napisała, że król jest królem wolnego narodu!
— Tak, ojcze Billot.
A więc, jeżeli naród jest wolny, ma prawo ofiarować królowi swoję kokardę.
I, jednym skokiem stając przed Ludwikiem XVI, wysiadającym z karety pod Ratuszem, powiedział:
— Najjaśniejszy Panie, widziałeś Wasza Królewska Mość na Pont-Neuf Henryka IV z trójkolorową kokardą.
— I cóż stąd? — spytał król.
— A więc! Najjaśniejszy Panie, to i wy nosić ją możecie.
— Zapewne — odparł Ludwik XVI zmieszany — gdybym ją miał...
— Oto jest! — rzekł Billot, podnosząc głos i rękę: — w imieniu ludu ofiarują Wam tę kokardę w miejsce Waszej, przyjmijcie ją!
Wdał się w to Bailly.
Król blady był. Zaczynał podejrzewać podstęp. Patrzył pytająco na Bailly‘ego.
— Najjaśniejszy Panie — rzekł tenże — to godło każdego francuza.
— W takim razie biorę — odezwał się król, przyjmując z rąk Billota kokardę.
Białą wstążkę odrzucił — a nową przypiął do kapelusza.
Ogromny, triumfujący okryk rozległ się po placu.
Gilbert odwrócił się głęboko dotknięty.
Uważał, że lud postępuje w prawach swych nadto szybko, a król niedość się opiera.
— Niech żyje król! — krzyknął Billot, dając powód do nowej salwy oklasków.
— Król umarł! — szepnął Gilbert. — Niema króla we Francji!...
Utworzono stalowe sklepienie z tysiąca mieczów, od miejsca w którem król wysiadał, aż do sali gdzie go oczekiwano.
Przeszedł pod tem sklepieniem i zniknął w głębi.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/386
Ta strona została skorygowana.