kornie; — ten dobry obywatel, zadyszany patrjota, poznał go w Viry, gdzie się ukrył.
— O!... o!...
— A poznawszy go, zaraz dał znać, i syndyk, niejaki pan Rappe, aresztować go kazał natychmiast.
— A jak się nazywa ten zacny patrjota, który ośmielił się na czyn podobny?
— Na denuncjowanie Foulona?
— Tak.
— Nazywają go panem Saint Jean.
— Saint Jean; to nazwisko lokajskie.
— Bo też to lokaj tego zbrodniarza Foulona. Arystokrata, dobrze mu tak, poco ma lokajów.
— Pitoux, zaciekawiasz mnie — rzekł Billot, zbliżając się do opowiadającego.
— Jesteś bardzo dobry, panie Billot. Otóż Foulon jest denuncjowany i uwięziony; prowadzą go do Paryża; denuncjator biegnie przodem, aby opowiadać nowinę i dostać nagrodę, a za nim Foulon dociera już do rogatki.
— I tam go widziałeś?...
— Tak, miał zabawną minę; włożono mu naszyjnik z pokrzyw zamiast krawata.
— A dlaczego z pokrzyw?...
— Bo podobno zbrodniarz ten — miał powiedzieć, że chleb dobry jest dla ludzi, siano dla koni, a pokrzywy dla ludu.
— On to powiedział nędznik!...
— Tak mówił, panie Billot, do stu piorunów!...
— Dobrze!.. już nauczyłeś się kląć.
— Ba! — rzekł Pitoux wesoło — to uchodzi między wojskowymi!... Owoż, zbrodniarz szedł pieszo, a bito go wciąż to po krzyżu, to po głowie.
— O!... o!... — wtrącił Billot z mniejszym zapałem.
— To było bardzo zabawne; ale nie każdy mógł go uderzyć, bo dziesięć tysięcy było ludzi koło niego.
— I cóż dalej? — rzekł Billot, zaczynając się zamyślać.
— Potem zaprowadzono go do naczelnika obwodu Saint-Marcel, wiesz pan?...
— Tak, do pana Acloque.
— Acloque?... ten sam, który kazał go do ratusza zaprowadzić, bo nie wiedział, co z nim począć. Tym sposobem pan go zobaczysz.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/404
Ta strona została skorygowana.