Ale dokoła niego była tylko nienawiść, zniewaga, śmierć.
— Zabijcie mnie, ale nie dajcie cierpieć tak okrutnie! — zawołał Foulon zrozpaczony.
— Ciekawym, dlaczego mielibyśmy twoje skracać męczarnie?... — rzekł głos jakiś — kiedyś ty nasze przedłużał.
— A zresztą — dodał drugi — nie miałeś czasu jeszcze strawić swoich pokrzyw.
— Czekajcie! czekajcie — wołał trzeci przyprowadzą jego zięcia, Bethiera: jest jeszcze miejsce naprzeciw latarni.
— Zobaczymy, jak wyglądać będą, teść i zięć — dodał znów inny.
— Skończcie ze mną! skończcie! — wołał nieszczęśliwy.
Bailly i Lafayette jednocześnie proszą, zaklinają, próbują wzruszyć tłum; nagle Foulona znów sznur unosi, i znów się rwie, a prośby, błagania i, jak i męczarnie skazanego, mieszają się ze śmiechem ogólnym, jaki temu drugiemu upadkowi towarzyszy.
Baillego i Lafayetta, który przed trzema dniami byli samowładnymi panami sześciu tysięcy Paryżan — dziś dzieci słuchać nie chcą. Szemrzą na nich, bo przeszkadzają, przerywając widowisko.
Billot napróżno siły swej próbował; tęgi atleta odepchnął dwudziestu ludzi, ale aby dotrzeć do Foulona trzeba było odepchnąć ich pięćdziesięciu, stu, dwustu, sił mu braknie. A gdy się odwraca, aby otrzeć pot wraz z krwią z czoła spływającą, Foulona podnoszą po raz trzeci aż na wierzch latarni.
Tym razem z litości dano sznur nowy.
Wreszcie skazany umarł. Ofiara nie cierpi już.
Tygrys zabił, teraz może pożreć. Trupa zrzuconego z latarni, zanim ciało dotknęło ziemi, rozszarpano w kawałki.
Głowę w ciągu sekundy od kadłuba oddzielono i w przeciągu sekundy zatknięto na lancę. Modą było wówczas głowy nieprzyjaciół w ten sposób obnosić.
Na ten widok Bailly osłupiał. Była to dla niego głowa starożytnej Meduzy.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/412
Ta strona została skorygowana.