Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/430

Ta strona została skorygowana.

— We wsiach cała nasza nadzieja, Billocie. Wieś, to rewolucja drzemiąca, która porusza się co tysiąc lat i sprawia tronom zawrót głowy za każdem swem poruszeniem. Wieś poruszy się, gdy przyjdzie na nią kolej odzyskać dobra, źle nabyte, które tuczą szlachtę i duchowieństwo. Ale aby pchnąć wieś na żniwo idei, potrzeba przedtem pchnąć wieśniaków na zdobycie ziemi. Człowiek, stając się właścicielem, staje się wolny, a stając się wolny, staje się lepszy. Na was więc robotnikach uprzywilejowanych, przed którymi Bóg uchyla zasłonę przyszłości, polega praca straszna, która dając ludowi wolność — da mu i własność. Tu, Billocie, będzie dzieło wielkie, dzieło potężne, pełne wesela i boleści, pełne chwały i obelg, ale nagroda mała; tam — sen zimny i bezsilny, w oczekiwaniu na przebudzenie, które nastąpić ma na nasze wołanie, w oczekiwaniu na jutrzenkę, która od nas wyjdzie.
Kiedy wieś się obudzi i nasza praca krwawa się skończy, wtedy zacznie się trud jej cichy i spokojny.
— Jakąż dajesz mi radę, panie Gilbert?...
— Chcesz być użyteczny krajowi twemu, narodowi i braciom na świecie, to zostań tu, Billocie; weź młot i pracuj w tej kuźni Wulkana, która wyrabia pioruny dla świata!
— Zostać mam, aby patrzeć jak duszą i aby w końcu samemu dusić i mordować?
— Cóż to — rzekł Gilbert, ze słabym uśmiechem, ty masz mordować?... cóż znów mówisz, Billocie?...
— Mówię, że jeśli za radą pańską tu pozostanę — zawołał Billot drżąc cały — pierwszego którego ujrzę przyczepiającego sznur do latarni, powieszę temi oto rękami.
Gilbert dokończył słów subtelnym uśmiechem.
— A!... — rzekł, — rozumiesz mnie zatem i stajesz się także dusicielem.
— Tak, dusicielem morderców.
— Powiedz mi, Billocie, wszak widziałeś mordowanych: de Losmes‘a, de Launay, Flessela, Foulona i Berthiera?...
— Tak.
— Jak mordercy nazywali tych, których zabijali?...
— Zbrodniarzami!...
— O!... to prawda — rzekł Pitoux — nazywali ich zbrodniarzami.
— Tak, ale ja mam słuszność, — rzekł Billot.