Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/439

Ta strona została skorygowana.

— Psem ślepego — rzekł Billot z niesłychaną prostotą.
— To właśnie!... rzekł Gilbert — to właśnie, mój kochany.
— A no, to dobrze, to przyjmuję — rzekł Billot, — będę psem twoim, doktorze.
— Wiem, że opuszczasz wszystko: majątek, żonę, dziecię, szczęście, ale bądź spokojny, mój bracie. To nie na długo.
— A ja? — rzekł Pitoux — co ja będę robił?
— Ty? — odparł Gilbert, patrząc na naiwnego i barczystego chłopca — ty powrócisz do Pisseloux pocieszać rodzinę Billota i wytłumaczyć jej święte posłannictwo, którego się on podjął.
— Dobrze — zawołał Pitoux drżąc z radości na myśl powrotu do Katarzyny.
— Billot — odezwał się Gilbert — wydaj mu rozporządzenia.
— Oto są — rzekł Billot.
— Słucham.
— Katarzyna ma być panią domu. Słyszysz?
— A pani Billot? — spytał Pitoux zdziwiony tą detronizacją matki na rzecz córki?...
— Pitoux — rzekł Gilbert — czy ty znasz arabskie przysłowie? Usłyszeć, to usłuchać.
Pitoux zaczerwienił się; zdawał się pojmować swoją niedyskrecję.
— Katarzyna jest duchem rodziny — rzekł Billot poprostu, dla uwydatnienia myśli swojej.
Gilbert skinął głową potakująco.
— Czy to wszystko? — spytał Pitoux.
— Dla mnie wszystko.
— Ale nie dla mnie — wtrącił Gilbert.
— Słucham — rzekł Pitoux, chcąc przysłowie arabskie zastosować w praktyce.
— Udasz się z listem ode mnie do kolegjum Ludwika Wielkiego, do księdza Berardier — i zabierzesz Sebastjana. Przyprowadzisz go do mnie, a gdy go ucałuję, pójdziesz z nim do Villers-Cotterets i oddasz panu Fortier, aby nie tracił czasu. W niedziele i czwartki będzie wychodził z tobą; chodź z nim bez obawy na błonia i lasy. Lepiej będzie dla mojej spokojności i jego zdrowia, aby tam pozostał.