Po strasznych wstrząśnieniach moralnych i politycznych, któreśmy przed oczyma czytelnika stawili, nastąpił pewien spokój w Wersalu.
Król rozmyślając nad tem, jak bohaterska jego duma cierpiała w podróży do Paryża, pocieszał się odzyskaną popularnością — którą tymczasem pan de Necker tracił powoli.
Szlachta zaczynała przygotowywać opór.
Lud czuwał i czekał.
Królowa skupiona w sobie, przekonana, że jest celem wszystkich nienawiści, siedziała cicho.
Od podróży króla zaledwie raz widziała Gilberta.
Pewnego razu spotkała go w przedsionku gabinetu monarchy.
I pierwsza rozpoczęła rozmowę.
— Dzień dobry panu, idziesz do króla?... rzekła — a zaraz potem z ironją dodała:
— Czy jako doradca, czy jako lekarz?
— Jako lekarz, Najjaśniejsza Pani — odrzekł Gilbert. — Mam służbę na dzisiaj wyznaczoną.
Dała znak, aby szedł za nią. Gilbert usłuchał.
Weszli do saloniku poprzedzającego gabinet królewski.
— No i cóż, mój panie — powiedziała — widzisz, żeś mnie zwodził mówiąc, iż król nie był zagrożony w podróży do Paryża.
— Ja, Najjaśniejsza Pani? — odrzekł Gilbert zdziwiony.
— No, czy nie strzelano do Jego Królewskiej Mości?...
— Kto mówił?
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/441
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XV
MEDEA