— Najjaśniejsza Pani!... rzekł Gilbert — kocham monarchję nadewszystko.
— Żyjemy w czasie, w którym słowa nie wystarczają, czynów potrzeba...
— Ależ, Najjaśniejsza Pani — odparł Gilbert zdziwiony, — niechaj Wasza Królewska Mość raczy wierzyć, że wszystko, so rozkaże król lub królowa...
— Chętnie pan spełnisz, nieprawdaż?...
— Z pewnością, Najjaśniejsza Pani.
— Ale spełnisz — rzekła królowa nabierając mimowoli zwyczajnej wyniosołści — spełnisz jako obowiązek swój jedynie...
— Najjaśniejsza Pani...
— Bóg, dając królom wszechwładztwo — ciągnęła królowa — uwolnił ich od wdzięczności za sam tylko obowiązek.
— Niestety!... niestety!... Najjaśniejsza Pani — odpowiedział Gilbert — zbliża się czas, w którym słudzy wasi zasłużą na coś więcej niż na wdzięczność, jeżeli wypełnią swój obowiązek choćby tylko...
— Co to znaczy, mój panie?...
— To znaczy, Najjaśniejsza Pani, że w dniach zaburzeń, napróżno szukać będziecie przyjaciół w tych których za sługi swoje uważacie. Proście, proście Boga, Najjaśniejsza Pani, aby wam zesłał inne usługi, inne podpory, innych przyjaciół...
— Znasz pan tych innych?...
— Znam, Najjaśniejsza Pani.
— Wskaż mi ich zatem...
— Ja, Najjaśniejsza Pani, byłem wczoraj waszym nieprzyjacielem.
— Nieprzyjacielem!.. a to dlaczego?...
— Bo kazaliście mnie uwięzić.
— A dzisiaj?...
— Dzisiaj, Najjaśniejsza Pani — rzekł Gilbert z ukłonem — jestem sługą Waszej Królewskiej Mości.
— A cel?...
— Najjaśniejsza Pani...
— W jakim celu zostałeś pan sługą moim? Zmiana zdania i uczucia, nie leży bynajmniej w charakterze pana. Masz wiele wspomnień, panie Gilbert i urazy długo pamiętasz. Powiesz mi pan, skąd zaszła ta zmiana w tobie?..
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/444
Ta strona została skorygowana.