— Najjaśniejsza Pani wymawiała mi przed chwilą, że zanadto kocham ojczyznę...
— Nigdy nadto tej miłości, idzie tylko o to jak się kocha. Ja kocham moją ojczyznę... (Gilbert uśmiechnął się). O!... bez fałszywych tłumaczeń, mój panie, ojczyzną moją jest Francja. Niemka z krwi, sercem jestem francuską. Kocham Francję; ale kocham ją przez króla, przez miłość ku Bogu, który nas namaścił. Na pana kolej teraz...
— Na mnie, Najjaśniejsza Pani?...
— Tak, na pana. Rozumiesz to, nieprawdaż?... Pan kochasz Francję tylko dla Francji.
— Najjaśniejsza Pani — rzekł Gilbert z ukłonem — nieszczerość dowodziłaby braku szacunku dla Waszej Królewskiej Mości.
— O!... — zawołała królowa — straszna to, straszna epoka, w której ludzie uczciwi rozdzielają dwie rzeczy nie znoszące rozdziału, dwie zasady zawsze dotąd w parze chodzące: Francję i jej króla. Czy nie znasz pan jednej tragedji któregoś z poetów, w której królowa opuszczona przez wszystkich, na pytanie: Kto ci zostaje?... odpowiada: Ja!... A więc!.. ja jestem Medeą, sama zostaję i zabaczymy.
I odeszła gniewna pozostawiając Gilberta w zdumieniu.
Uchyliła przed nim w przystępie gniewu, róg zasłony, pod którą wyrabiało się całe dzieło kontr-rewolucyjne.
— Aha! — pomyślał Gilbert, wchodząc do króla — królowa coś zamyśla.
— Aha! — powiedziała królowa powracając od siebie — na tego człowieka wcale liczyć nie można. Jest silny, ale poświęcić się nie potrafi.
Biedni książęta!... poświęcenie bywa u nich równoznacznikiem służalstwa.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/445
Ta strona została skorygowana.