Nazywano Marję Antoninę panią Veto, do dnia w którym ją wdową Capet przezywać zaczęto.
Po raz trzeci już zmieniała imię.
Po przezwisku Austrjaczki, przezwano ją panią Deficit.
Po usiłowaniach zainteresowania swych przyjaciół bliskością grożącego i im samym niebezpieczeństwo, dowiedziała się tylko, że podano sześćdziesiąt tysięcy próśb o pasporty.
Sześćdziesiąt tysięcy znaczniejszych osób wyjechało z Paryża i Francji zagranicę, za krewnymi i przyjaciółmi królowej. Uderzyło to Marję Antoninę.
Odtąd myślała tylko o ucieczce, o ucieczce mającej na celu ocalenie, to jest ułatwienie ukarania rewolucjonistów.
Plan zły nie był. I byłby się udał niezawodnie, gdyby nad królową zły duch nie czuwał.
Dziwne przeznaczenie! Kobieta, znajdująca tyle koło siebie poświęcenia, nie znalazła nigdzie dyskrecji.
O tem, że chciała uciekać, wiedziano w Paryżu nim się jeszcze na to zdecydowała.
Od chwili gdy się o tem dowiedziano, zamiar stał się niewykonalny.
Tymczasem pułk znany z usposobień monarchicznych, pułk Flandryjski, ciągnął do Paryża marszem forsownym.
Wezwany został przez municypalność Wersalu, która wycieńczona czuwaniem nad ciągle zagrożonym zamkiem, ciągłemi wzruszeniami, potrzebowała innej pomocy, niż gwardja narodowa i milicja.
Pułk Flandryjski nadciągał, żeby zaś odrazu nabrał potrzebnego znaczenia, postanowiono przyjąć go uroczyście i ściągnąć nań uwagę ludu.
Admirał d’Estaing zebrał wszystkich oficerów tak z gwardji narodowej jak i z innych broni, znajdujących się w Wersalu i wyszedł naprzeciw flandryjczyków. Wjazd był uroczysty — z armatami, furgonami i konwojem.
Koło wojsk grupowali się ludzie młodzi, nie należący do siły zbrojnej.
Nakładają na siebie mundury, łączą się z oficerami, nie będącymi w szeregach, z kawalerami orderu Św. Ludwika, których niebezpieczeństwo lub przezorność do Wersalu
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/451
Ta strona została skorygowana.