Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/454

Ta strona została skorygowana.

przywiązany do tej hałaśliwej okrzykniętej rodziny królewskiej.
Człowiek ten pojął, że pośród toastów brakowało jednego, który brutalnie o swe prawa się upomni.
Zapróbował zdrowie narodu.
Długi szmer poprzedził okrzyk.
— Nie! nie!
I zdrowie narodu odepchnięto.
Uczta tym sposobem przybrała charakter właściwy; potok puścił się po właściwej pochyłości!
Mówiono, mówią jeszcze, że ów, kto wniósł ten toast, był agentem strony przeciwnej.
Cokolwiekbądź, słowa jego zły sprawiły skutek. Wolno zapomnieć o narodzie, ale go lżyć niewolno. Naród zemści się za to.
Jakby lody pękły od tej chwili. Po spokojności nastąpiły krzyki i głośne rozprawy: znikła karność, kazano wejść grenadjerom, szwajcarom i prostym żołnierzom pałacowym.
Wino dziesięć razy napełniło szklanki, deser literalnie zrabowano. Upojenie było ogólne, żołnierze zapominali się z oficerami. Było to prawdziwe święto braterskie.
Wszędzie wołano: Niech żyje król! Niech żyje królowa! Tyle kwiatów, tyle świateł, tyle ogni oświecających złocone sklepienie, tyle radosnych myśli na czołach, tyle byłskawic szlachetnych, tryskających z oczu tych dzielnych ludzi!... Widok ten byłby niezmiernie przyjemny dla królowej, niezmiernie uspokajający dla króla.
Czemuż ten nieszczęśliwy król i ta smutna królowa, nie są obecni na tej uczcie?...
Wierni słudzy biegną do Marji Antoniny, opowiadają jej z przesadą to co widzieli.
Wtedy ożywia się przygasłe oko kobiety. Jest więc prawość, jest uczucie w sercach francuskich!
Jest więc nadzieja!
Królowa rzuca wokoło wzrokiem żałosnym, ponurym.
U drzwi stoją i kręcą się dworzanie. Proszą, błagają królowę, aby choć na chwilę pojawiła się na uczcie, gdzie dwa tysiące entuzjastów święci cześć monarchji.
— Króla nie ma — mówi smutno Marja Antonina — iść tam nie mogę.
— Z delfinem!... podpowiada kilku nieroztropnych.