Było zupełnie w jej mocy odwrócić podobną odpowiedzialność, zażegnać podobne nieszczęście.
Ale Marja Antonina, najdumniejsza ze swego rodu, spoglądając wzrokiem jasnym, czystym, pewnym na otaczających przyjaciół — rzekła głosem donośnym do oficerów gwardji narodowej:
— Panowie, jestem bardzo zadowolona, żem wam rozdała chorągwie. Naród i armja powinna kochać króla tak, jak my kochamy ziemię i naród. Jestem zachwycona dniem wczorajszym!...
Na te słowa wymówione z naciskiem, szmer wyszedł z tłumu, głośne oklaski z szeregów wojskowych.
— Mamy poparcie! — mówili jedni.
— Jesteśmy zdradzeni! — mówili drudzy.
A więc biedna królowo, fatalny wieczór pierwszego października nie był niespodzianką. A więc, biedna kobieto nie żałujesz dnia wczorajszego! Zachwycona jesteś, nieszczęśliwa!...
Charny słyszał z bolesnem westchnieniem te usprawiedliwienia, gorzej, tę pochwałę rozpusty gwardyjskiej.
Królowa, odwracając oczy od tłumu, spotkała się ze wzrokiem Oliviera i zatrzymała spojrzenie na twarzy kochanka, aby z nich wrażenie przez się uczynione wyczytać.
— Nieprawdaż, że jestem odważna? — mówić się zdawała.
— Niestety! Najaśniejsza Pani, jesteś więcej szalona, niż odważna — odpowiedziała smutnie zasępiona twarz hrabiego.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/460
Ta strona została skorygowana.