Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/48

Ta strona została skorygowana.

— Ba, zgłosiłbym się do niego, ale nie wiem co się z nim stało. Może ojciec pani, poradziłby gdzie go szukać potrzeba.
— Wiem, że kazał sobie część należności dzierżawnej odsyłać do Ameryki, część zaś składać notarjuszowi w Paryżu.
— A! — rzekł wzdychając Pitoux — do Ameryki; to bardzo daleko, proszę pani.
— Pojechałbyś pan do Ameryki? — zawołała dziewczyna, przestraszona prawie tą myślą.
— Nie, panno Katarzyno!... Nigdy a nigdy. Gdybym miał jakąkolwiek możność utrzymania się we Francji, nie ruszyłbym się nigdzie.
— To dobrze!... — powiedziała panna Billot.
Pitoux, spuścił oczy. Młoda dziewczyna milczała.
Milczenie trwało chwil kilka.
Pitoux pogrążył się w myślach, któreby ojca Fortier‘a niezmiernie zdziwiły.
Te myśli z początku przykre, następnie się rozjaśniły, a następnie stały się jak błyskawice, niewyraźne choć błyszczące.
Katarzyna puściła się znów w drogę, a Pitoux szedł obok niej.
Młoda dziewczyna, tak samo jak Pitoux rozmarzona, leciuchno trzymała cugle, bo wcale się nie obawiała, aby poniósł ją jej wierzchowiec.
Gdy koń przystanął i Pitoux zatrzymał się bezwiednie.
Przybyli do zagrody.
— A! to ty, chłopcze! — zawołał człowiek dobrze zbudowany, stojący na brzegu sadzawki, w której poił konia.
— Tak, to ja panie Billot.
— Znowu nieszczęście dotknęło biedaka — rzekła młoda dziewczyna, zeskakując z konia i nie obawiając się wcale o to — czy wzniesiona spódnica nie zdradzi czasem koloru podwiązek — ciotka go wypędziła.
— A cóż zrobił tej bigotce? — zapytał dzierżawca.
— Zamało umiem po grecku — objaśnił Pitoux — a pochwalił się tylko smarkacz; powinien był bowiem powiedzieć — po łacinie.
— Nie dosyć umiesz po grecku? — powtórzył człowiek o szerokich ramionach, a na cóż ci to ten grecki?