Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/482

Ta strona została skorygowana.

— Najpierw uprzedzić króla — powiedział Gilbert.
Królowa odwróciła się żywo.
— Króla? O! nie — zawołała. — Narażać go? a to poco?
Krzyk ten trysnął raczej, niż wyszedł z serca Marji Antoniny. Był oznaką męstwa królowej, przekonania o sile osobistej, ale i świadomości o niemocy, której ani się domyślać u króla, ani objawiać jej obcym nie chciała.
Ale czy obcy był Charny? czy obcy był Gilbert?
Nie, i dwaj ludzie, byli przez Opatrzność wybrani, jeden dla opieki nad królową, drugi nad królem.
Charny odzyskał władzę nad sobą przez poświęcenie swej dumy, odpowiedział więc razem królowej i Gilbertowi:
— Najjaśniejsza Pani — rzekł — pan Gilbert ma słuszność, trzeba uprzedzić króla. Król jest jeszcze kochany, król wyjdzie do kobiet, przemówi do nich i rozbroi je z pewnością.
— Ależ — powiedziała królowa — kto się podejmie uwiadomić króla? Droga została bezwątpienia zajętą, to przedsięwzięcie...
— Król jest w lasach Meudon.
— Tak, ale drogi prawdopodobnie...
— Niech Wasza Królewska Mość widzi we mnie żołnierza tylko — przerwał z prostotą Charny. — Żołnierz stworzony jest nato, aby był zabity.
I wymówiwszy te słowa, nie czekał odpowiedzi, nie słuchał westchnienia, wyszedł prędko, skoczył na konia i popędził do Meudon z dwoma towarzyszami.
Zaledwie znikł, odpowiedziawszy skinieniem na pożegnanie Andrei z okna sobie przesłane, gdy hałas oddalony, do huku bałwanów w dniu burzliwym podobny, uderzył ucho królowej.. Hałas ten zdawał się pochodzić od drzew najbardziej oddalonych na drodze wiodącej do Paryża.
Niebawem niebo się zachmurzyło i opuścił się deszcz rzęsisty.
Pomimo gróźb nieba, Wersal napełniał się ludźmi.
Gońce przybywali jedni po drugich do zamku. Każdy z nich opowiadał o zastępach ciągnących z Paryża, każdy wspominając łatwe triumfy dni ubiegłych, czuł w sercu to strach, to wyrzuty. Żołnierze niespokojni, brali powoli broń do ręki. Oficerowie zniechęceni widoczną bo-