Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/487

Ta strona została skorygowana.

Zbliża się ona, chce mówić, ale zaledwie wyjąkać może:
— Najjaśniejszy Panie, chleba!
I pada zemdlona.
— Ratunku! — woła król — ratunku!
Andrea zrywa się i podaje królowi swój flakonik.
— Ah! Najjaśniejsza Pani! — rzecze Charny do królowej z wymówką.
Królowa blednie i oddala się do swych apartamentów.
— Przygotować powozy! — mówi — król i ja, jedziemy do Rambouillet.
Przez ten czas, biedna dziewczyna odzyskała zmysły. Zobaczywszy się w objęciach króla, trzeźwiącego ją, krzyknęła ze wstydu i chciała go pocałować w rękę.
Ale król ją powstrzymał.
— Piękne dziecię — rzekł — pozwól mi się pocałować, wartaś tego.
— O Najjaśniejszy Panie, ponieważ jesteś tak dobry — szepnęła młoda dziewczyna — wydaj rozkaz!
— Jaki rozkaz?
— Ażeby sprowadzić zboża i głodowi zapobiec.
— Moje dziecię — rzekł król — z chęcią podpiszę rozkaz, którego żądasz, ale wątpię, aby ci naco posłużył.
Król usiadł przy stole i zaczął pisać, kiedy nagle usłyszano pojedyńczy wystrzał, a zaraz potem dość żywe strzelanie zbiorowe.
— Boże! Boże! — zawołał król — cóż tam takiego? Zobacz, panie Gilbert.
Natarto na drugą grupę kobiet, natarcie to wywołało ów strzał pojedyńczy, a ten sprowadził salwę zbiorową.
Strzał padł ze strony ludu i strzaskał ramię panu de Saronnieres, porucznikowi gwardji, gdy je podniósł na młodego żołnierza, co ukryty za barakiem, obiema rękami osłaniał klęczącą poza nim kobietę.
Na ten strzał odpowiedziała gwardja pięciu czy sześciu ostrzałami.
Któraś z kobiet padła zabita.
Drugą, silnie ranioną uniesiono.
Lud odpowiedział i dwaj gwardziści spadli z konia.
Ale krzyki: miejsca! miejsca! dają się słyszeć. Przybywają z trzema armatami mężczyźni z przedmieścia Świętego Antoniego. Ustawiają działa wprost kraty.
Szczęściem, deszcz leje strumieniami, napróżno przy-