Noc przeszła dość spokojnie, posiedzenie Zgromadzenia trwało do trzeciej rano.
Członkowie nim się rozeszli, posłali dwóch odźwiernych, aby obiegli Wersal i zwiedzili dokładnie park i zamek.
Wszystko było, lub zdawało się spokojnem.
Królowa o północy chciała wyjść przez bramę Trianon, ale jej gwardja narodowa nie puściła.
Powiedziano jej, że nigdzie nie jest tak bezpiecznie jak w Wersalu.
Oddaliła się do mniejszego swego apartamentu, i rzeczywiście uczuła się spokojniesza pod osłoną wiernej straży swojej.
U drzwi zobaczyła Jerzego de Charny.
Stał oparty na krótkiej strzelbie, jagą gwardja nosiła. Było to wbrew zwyczajowi, bo straż wewnątrz szabli jedynie używała.
— A! to ty baronie — rzekła.
— Tak jest, Najjaśniejsza Pani.
— Zawsze jednakowo nam wierny!
— Stoję na posterunku, Najjaśniejsza Pani.
— Kto pana tu postawił?
— Brat mój, Najjaśniejsza Pani.
— A gdzie jest brat pana?
— Przy boku Jego Królewskiej Mości.
— Dlaczego przy królu?
— Powiedział, że skoro jest głową rodziny, ma prawo umrzeć za króla, który jest głową państwa.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/491
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XXIV
NOC Z PIĄTEGO NA SZÓSTY PAŹDZIERNIKA