Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/493

Ta strona została skorygowana.

przypuszczać, że już koniec wszystkiemu i że można usnąć spokojnie.
Mylne to mniemanie!
Poza ludźmi, którzy poruszają się pierwsi, stoją zawsze w tyle inni, czyhający, aż ci co zaczęli, zmęczą się i zdrzemną.
Wtedy ci ludzie nieznani, tajemniczy agenci fatalnych namiętności, wślizgują się podczas nocy, podejmują pracę opuszczoną, posuwają rzeczy do ostatnich granic i przerażają po obudzeniu tych, co ustali w połowie drogi, sądząc, że już dopięli celu.
Dwa zupełnie różne powody sprowadziły dwa oddziały ludu do Wersalu, jeden wieczorem, drugi w nocy.
Pierwszy przyszedł, bo był głodny i chciał chleba.
Drugi — przypędziła nienawiść i żądza zemsty.
Pierwszym dowodził Maillard i Lafayette.
Kto dowodził drugim? Historja nie wspomina, ale podanie mówi:
Marat!
Znamy go, widzieliśmy go, jak podczas uroczystości weselnych Marji Antoniny, ucinał nogi na placu Ludwika XV.
Widzieliśmy, jak na placu ratuszowym, zachęcał do zdobycia Bastylji.
Widzimy go teraz, gdy się sunie nocą, niby wilk czołgający koło trzody i czeka aż uśnie pasterz, by mógł rozpocząć krwawe dzieło.
Verriere!
Wymieniamy go raz pierwszy.
Był to niekształt karzeł, garbus ohydny, na nierównych nogach. Przy każdej burzy wzruszającej dno społeczne, widziano tego krwawego gnoma, występującego wraz z pianą i poruszającego się na powierzchni. Widziano go kilka razy w strasznych epokach Paryża, jak jechał przykucnięty na czarnym koniu, podobny do postaci apokaliptycznej lub do jednego z szatanów kusicieli św. Antoniego, ołówkiem Callota stworzonych.
Pewnego dnia, w pewnym klubie, wlazł był na stół i zrzymając się a grożąc, oskarżał Dantona. Było to gdy popularność człowieka z drugiego września chwiać się poczynała. Danton po tem zjadliwem natarciu uczuł się zgubiony, zgubiony jak lew, który tuż około siebie widzi