Jakiś człowiek czekał królowej na granicy dwóch mieszkań.
Był to Olivier de Charny skrwawiony.
— Król! — zawołała Marja Antonina, widząc zaczerwienione ubranie młodego człowieka. Król! Obiecałeś pan ocalić króla!
— Ocalony, Najjaśniejsza Pani — odparł Charny.
I zagłębił wzrok we drzwi, któremi przyszła królowa, aby wejść do Oeil-de-Boeuf, gdzie się zebrali w tej chwili królowa, córka królewska, delfin i kilku dworzan. Już miał zapytać o Andreę, gdy spotkał wzrok Marji Antoniny.
Wzrok ten zatrzymał mu zapytanie na ustach.
Ale wzrok królowej oddawna przejrzał serce Oliviera.
Nie potrzebował mówić, bo Najjaśniejsza Pani myśl jego odgadła.
— Idzie — rzekła — bądź pan spokojny.
I pobiegła do delfina, i chwyciła go w objęcia.
W rzeczy samej Andrea zamyka za sobą ostatnie drzwi i wchodzi do miejsca zebrania.
Andrea i Olivier nie zamienili ani jednego słowa. Uśmiech jednego odpowiedział drugiemu i oto wszystko.
Rzecz dziwna! Te dwa serca długo rozdzielone, zaczynały bić jednakowo.
Tymczasem królowa patrzyła wokoło siebie i szczęśliwa, że pochwyci Oliviera na uczynku spytała:
— A co król? gdzie król?
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/497
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XXV
RANEK