Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/521

Ta strona została skorygowana.

do tych wszystkich starych gratów nie miał w sercu swem żadnej niechęci, przeciwnie, widział w nich przyjaciół swojej młodości. Były one co prawda równie twarde jak ciotka Aniela, ale gdy się wgłąb ich zajrzało, znalazło się zawsze coś dla siebie dobrego, gdyby zaś zajrzeć wgłąb ciotki Anieli, trzebaby się z pewnością przekonać, iż jeszcze się gorzej niż na zewnątrz przedstawiała.
Pitoux dał w tej chwili dowód tej odwagi, jaką uczcili w nim ci, co przyszli z nim razem; ci, którzy przypatrywali się ze dworu temu, co się działo w mieszkaniu ciotki Anieli i co okrutnie byli ciekawi, co to będzie, gdy powróci stara panna.
Z fizjognomji tych ciekawskich łatwo było wyczytać atoli, że Pitoux miał wielką u nich sympatję.
Powiedzieliśmy, że Pitoux był głodny, że głód wyciskał aż pewne na jego twarzy znamiona.
Nie tracąc też czasu, zabrał się do szafarni i kredensu.
Kiedyś — mówimy kiedyś, chociaż bowiem upłynęło dopiero trzy tygodnie od wyjazdu Pitoux, czas, zdaniem naszem, mierzyć trzeba nietylko trwaniem ale i wypadkami ubiegłemi, kiedyś otóż Pitoux, chociaż mu podpowiadały co innego złe instynkta i głód dokuczliwy, dwie potęgi piekielne bardzo często sprzymierzające się ze sobą, kiedyś Pitoux siadał na progu pod zamkniętemi drzwiami i oczekiwał pokornie na powrót ciotki Anieli; gdy się zjawiła, pozdrawiał ją z najsłodszym na ustach uśmiechem, a potem wstwał, aby jej zrobić miejsce; gdy ciotka weszła, on wsuwał się zaraz za nią, podawał jej chleb i nóż, aby mu jego porcję wydzieliła, gdy zaś zobaczył kromkę odkrajaną, rzucał bałagalne spojrzenie w stronę masła lub przysmaków, umieszczonych na półce kredensu.
Spojrzenie to rzadko kiedy, ale skutkowało jednakże czasami.
Dziś Pitoux, mężczyzna, nie myślał w ten sposób postępować, otworzył najspokojniej szafarnię, wyciągnął z kieszeni ostry kozik, wziął chleb, ukrajał pajdę, która ważyć mogła dobry kilogram, jak się zwykło mówić od czasu, gdy nowe miary i wagi prawa obywatelstwa pozyskały — potem położył bochenek na swoje miejsce, zamknął szafarnię i znowu z najzupełniejszym spokojem poszedł kredens zrewidować.
Zdawało się chwilowo Pitoux, że posłyszał mruczenie