wąską dróżką, prowadzącą na szeroki trakt do La-Ferté-Milon.
Stojąc w progu, przesłał jej pożegnanie żałosne i pokorne.
Ale nagle się zamyślił.
Katarzyna zabroniła mu sobie towarzyszyć, ale mógł przecież iść za nią.
Mogła mu powiedzieć: Nie chcę cię widzieć; ale nie mogła rzec: Nie patrz na mnie. Pitoux więc, ponieważ nie miał nic do roboty, postanowił odbyć lasem tę samą co i Katarzyna drogę. Tym sposobem nie będąc widziany, mógłby widzieć.
Do La-Ferté-Milon była niecała mila. Iść tam i z powrotem, nie znaczyło nic dla Ludwika.
Zresztą, uda się drogą krótszą, bo prostą, gdy Katarzyna musi las okrążać. Pitoux począł plan swój wykonywać, i kiedy Katarzyna była blisko traktu, on schylony za żytem dobiegał lasu.
Dostawszy się do jego krawędzi, przeskoczył rów i rzucił się między drzewa, nie tak zgrabnie, ale tak szybko, jak sarna spłoszona.
Biegł kwadrans cały, a po upływie kwadransu ujrzał drogę przez las przerzedzony.
Zatrzymał się i oparł o wielki dąb, którego pień chropowaty zakrywał go zupełnie. Pewny był, że wyprzedził Katarzynę.
Czekał jednak minut dziesięć i kwadrans, i nie dostrzegał nikogo.
Czy zapomniała czego z folwarku i wróciła? To możebne.
Z największą ostrożnością podszedł do drogi, wyciągnął głowę z za wielkiego buka i wyjrzawszy tak daleko, jak mógł wzrok jego zasięgnąć, nic nie zobaczył.
Katarzyna zapomniała pewnie czegoś i wróciła na folwark.
Pitoux począł biec znowu. Ale jeszcze nie przybyła i zobaczy ją wracającą, albo już przybyła i będzie przechodzić.
Pitoux puścił się długiemi nogami, aby przebyć przestrzeń dzielącą go od płaszczyzny.
Biegł po piaszczystej drodze, kiedy nagle się zatrzymał.
Koń Katarzyny kłusował po małej ścieżce, przy wejściu na którem stał słup z napisem:
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/542
Ta strona została skorygowana.