Objurgatio imbellem animum arguit; słabość zdradza się gniewem.
Ksiądz wzruszył ramionami.
— Czekam odpowiedzi — rzekł Pitoux.
— Mówisz, że rewolucjoniści dobrze rozumują, wymień mi zatem choć jednego z tych nieszczęśliwych, któryby czytać i pisać potrafił.
— Ja — rzekł Pitoux z pewnością siebie.
— Czytać, nie przeczę, i to jeszcze! Ale pisać!
— Pisać? — powtórzył Pitoux.
— Tak, pisać ortograficznie?
— Umiem.
— Chcesz się założyć, że pan po mojem, nie napiszesz, pół kartki bez dwóch błędów.
— O! naprzykład!
— Wyszukam imiesłowy i słowa względne, przyprawię to niektóremi zaimkami i... trzymam zakład.
— O! gdybym miał czas.
— Przegrałby ksiądz z pewnością.
— Pitoux, Pitoux!!! przypomnij sobie przysłowie: Ludovicus Pitovius asinus est.
— Ba! przysłowia są na całym świecie. Czy ksiądz wie, co mi śpiewały trzciny, gdym tamtędy przechodził w Wualu?
— Nie, ale radbym wiedzieć, panie Midasie.
— Fortierus abbas forte fortis.
— Pitoux! — zawołał ksiądz.
— W wolnym przekładzie znaczy to: ksiądz Fortier nie codzień jest potęgą.
— Szczęściem! — rzekł ksiądz — że nie dość oskarżyć, trzeba dowieść.
— Niestety! księże dobrodzieju, jakżeby to łatwo było. Czego uczysz pan swoich wychowańców?
— Ależ...
— Zaraz. Czego ich pan nauczysz?
— Tego co sam umiem.
— Dobrze, zapisz ksiądz coś powiedział: tego co umiem.
— No tak, tego co umiem — powtórzył ksiądz zachwiany, bo przekonał się, że przez czas nieobecności, ten dziwmy napastnik, nowych wyuczył się ciosów. — Tak powiedziałem, cóż dalej?
— Cóż ksiądz umie?...
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/570
Ta strona została skorygowana.