tera; a ponieważ i ja skorzystam na tem i pan — więc wszyscy skorzystają.
— Cóż pani na tem skorzysta? — zapytał Pitoux.
— Czas, który zużytkuję na robienie sobie czepeczków ażeby być ładniejszą...
— E! rzekł Pitoux — pani jest i bez czepeczków bardzo ładną.
— Być może, ale to gust pański tylko — odparła, śmiejąc się młoda dziewczyna. — Zresztą, nie mogę iść w niedzielę na tańce do Villers-Cotterets bez czepeczka. Tylko wielkim paniom, mogącym pudrować włosy, wolno chodzić z gołą głową.
— Pani włosy ładniejsze bez pudru, niż inne pudrowane — powiedział Pitoux.
— No, no! widzę, że pan jesteś w zapale mówienia mi komplementów.
— Nie, Pani, ja tego nie umiem, bo mnie tego u ojca Fortier nie uczono.
— A czy tańczyć tam uczono?...
— Tańczyć? spytał Pitoux ze zdziwieniem.
— No, tak, tańczyć.
— Tańczyć u ojca Fortier? Jezusie Nazareński!
— Nie umiesz pan zatem tańczyć? — spytała Katarzyna.
— Nie — rzekł Pitoux.
— Pójdziesz jednak ze mną w niedzielę i zobaczysz jak tańczy pan de Charny; tańczy on najlepiej ze wszystkich młodych ludzi w okolicy.
— Kto to jest ten pan de Charny? — zapytał Pitoux.
— Właściciel zamku w Boursonne.
— I będzie tańczył w niedzielę?
— Napewno.
— A z kimże?
— Ze mną.
Serce Pitoux ścisnęło się, chociaż nie wiedział dlaczego.
— A zatem to dlatego aby z nim tańczyć, chce się pani zrobić tak ładną?...
— Tak z nim, jak z innymi.
— Z wyjątkiem mnie?
— Dlaczego?...
— Bo ja tańczyć nie umiem.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/58
Ta strona została skorygowana.