Szperając w tej nowej kopalni, Pitoux postanowił zdobyć chytrością lub siłą broń, której mu odmówiono. Jeden tylko przedstawiał się nato środek.
Był to podstęp.
Można było zakraść się do muzeum księdza Fortier i zabrać broń z arsenału.
Działając sam, popełniłby kradzież, przypuszczając do współpracownictwa towarzyszów, nada sprawie charakter wojenny.
Kredzież! to słowo źle brzmiało w uszach poczciwego chłopca.
Zabór!... nie ulega wątpliwości, iż znajdzie się we Francji dosyć ludzi przywiązanych do dawnych praw, którzy zabór ten nazwą grabieżą albo kradzieżą zbrojną.
Uwagi te zniechęciły Ludwika do wykonania zamiarów powyższych.
Miłość własna jego silnie była podrażniona; aby wyjść z honorem nie można było używać niczyjej pomocy.
Począł szukać i rozpatrywać z uwielbieniem nowe tory, na jakie myśl jego wchodziła.
Nareszcie jak Archimedes, zawołał: Eureka! co poprostu znaczy znalazłem.
Oto środek, który Pitoux znalazł w swym własnym arsenale.
Pan de Lafayette jest naczelnym wodzem gwardji narodowej we Francji.
Haramont leży we Francji.
Haramont posiada gwardję narodową.
A więc pan de Lafayette nie powinien ścierpieć, aby brakowało broni jego żołnierzom.
Do pana Lafayette dostać się można przez Gilberta, a do Gilbeta przez Billota.
Pitoux napisał list do Billota.
Ponieważ Billot nie umie czytać, Gilbert mu więc przeczyta i wszystko pójdzie jak najlepiej.
Postanowiwszy to, Pitoux czekał nocy, wrócił tajemniczo do Haramontu i ujął pióro.
Mimo wszelkiej atoli ostrożności, widzieli go Klaudjusz Tellier i Dezyderjusz Maniquet. Odeszli oni z oczami w list utkwionemi, z palcem na ustach.
Oto list, który tak wielkie na dwóch haramontczykach wywarł wrażenia:
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/582
Ta strona została skorygowana.