— Przez ministra, generała Lafayette‘a.
— W takim razie... — odparł dumnie chłopiec, — dlaczego wahają się usłuchać?...
W błyszczących źrenicach malca, w nozdrzach drgających, w surowym wyrazie czoła, przebijał się niepokonany duch dwóch ras, które go wydały.
Ksiądz usłyszał te dziecięce słowa, zadrżał i skłonił głowę.
— Trzy zastępy nieprzyjaciół przeciw nam! — szepnął.
— Dalej, księżę dobrodzieju — rzekł burmistrz — trzeba się wziąć do wykonania.
Ksiądz postąpił krok naprzód, a ściskając klucze u pasa wiszące, zawołał:
— Nie, tysiąc razy nie! to nie moja własność, czekać będę rozkazów mego pana.
— Ależ! księże dobrodzieju — rzekł burmistrz niezadowolony.
— To bunt! — powiedział Sebastjan Fortierowi — strzeżcie się, kochany księże!
— Tu quoque — szepnął ksiądz, zakrywając się sutanną, aby mógł naśladować ruch Cezara.
— No, no, księże dobrodzieju... — wtrącił Pitoux, — bądźcie spokojni, broń ta dla szczęścia ojczyzny dobrze umieszczoną będzie.
— Cicho bądź, Judaszu! — zawołał ksiądz — zdradziłeś starego profesora, czemubyś nie miał zdradzić ojczyzny?
Pitoux, przygnieciony wyrzutami sumienia, spuścił czoło.
To co zrobił było zręcznem, tylko szlachetnem nie było.
Ale w tej chwili spojrzał na dwóch podwładnych, którzy zdawali się zagniewanymi z powodu słabości wodza.
Zrozumiał, że jeżeli nie sprawi wrażenia, utraci urok cały.
Duma wyprostowała walecznego rycerza rewolucji francuskiej, i rzekł:
— Księże dobrodzieju, jakkolwiek uległy dawnemu nauczycielowi, nie mogę bez komentarza zostawić tych słów obrażających.
— Co! uwagi mi chcesz robić? — rzekł ksiądz pragnąc zmieszać Ludwika szyderstwem...
— Tak, księżę dobrodzieju — odparł Pitoux — i to
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/590
Ta strona została skorygowana.