Ojciec Clouis nie chodził nigdy do miasta, tylko raz w rok do Villers-Cotterets.
Kupował sobie wtedy trzysta sześćdziesiąt pięć nabojów prochu i śrutu w latach zwyczajnych, a trzysta sześćdziesiąt sześć w latach przestępnych.
W tym samym dniu nosił zawsze do pana Cornu, kapelusznika przy ulicy de Soissons, trzysta sześćdziesiąt pięć, albo trzysta sześćdziesiąt sześć skórek, pół zajęczych, pół króliczych, za które dostawał siedemdziesiąt pięć franków, licząc po dwadzieścia sou.
Mówiąc trzysta sześćdziesiąt pięć, albo trzysta sześćdziesiąt sześć skórek, nie mylimy się wcale, bo ojciec Clouis miał prawo do jednego strzału na dzień i codzień zabijał zająca lub królika.
Ponieważ nigdy ani więcej ani mniej nie strzelał nad trzysta sześćdziesiąt pięć razy w latach zwyczajnych, a trzysta sześćdziesiąt sześć w przestępnych, ojciec Clouis zabijał sto osiemdziesiąt trzy zające i tyleż królików.
Żył mięsem tych zwierząt, jedząc je, albo sprzedając.
Za skórki kupował prochu i śrutu i składał sobie kapitał.
Oprócz tego raz na rok ojciec Clouis puszczał się na małą spekulację.
Skała obok jego chaty przedstawiała spadzistość, mającą osiemnaście stóp powierzchni.
Przedmiot umieszczony u góry, zsuwał się na dół powoli.
Ojciec Clouis rozgłosił po wsiach okolicznych przez kobiety, kupujące u niego zające i króliki, że dziewczęta, które w dzień św. Ludwika, spuszczą się trzy razy z góry na dół skały, pójdą zamąż w tym samym roku.
Pierwszego roku, zgłosiło się wiele dziewcząt, ale ani jedna ześlizgnąć się nie śmiała.
Następnego roku trzy się spuściły, dwie poszły zamąż, trzecia panną została, ale ojciec Clouis powiedział, że widocznie opuszczała się nie z taką wiarą jak tamte.
Na rok następny wszystkie już dziewczęta z okolicy, przybyły i ślizgały się.
Ojciec Clouis oświadczył, że nie będzie tylu chłopców dla wszystkich, ale, że trzecia ich część, najlepiej wierzących, mężów sobie znajdzie.
Rzeczywiście, spora liczba zamąż poszła.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/598
Ta strona została skorygowana.