Ojciec Clouis dostał strzelbę. Pitoux był honorowym chłopcem, przyrzeczenie stawało się powinnością. Dziesięć podobnych odwiedzin uczyniło Ludwika doskonałym grenadjerem.
Nieszczęściem, ojciec Clouis, nie był równie doskonały w manewrach, jak w strzelaniu, kiedy wytłumaczył mu obrot, półobrot, lewo w tył, marsz! wyczerpał całą swą umiejętność.
Pitoux pomagał sobie nowo-publikowanemi książkami: Pratictien français i Manuel du Garde national, na które poświęcił całego talara.
Dzięki wspaniałej ofierze swego wodza, armja haramoncka umiała na manewrach poruszać się dość przyjemnie.
Potem, kiedy czuł, że ruchy coraz więcej się komplikują. Pitoux pojechał do Soissons, gdzie stała załoga wojskowa i zobaczył prawdziwych żołnierzy, przez prawdziwych oficerów prowadzonych.
Nauczył się tam więcej przez jeden dzień, niż przez cały miesiąc z teorji.
Przeszło tak dwa miesiące pracy, trudu i gorączki.
Pitoux chciwy sławy, Pitoux zakochany, Pitoux nieszczęślilwy w miłości, a jednak syty chwały, Pitoux szorstko w sobie pognębiał to, co niektórzy fizjologowie nazywają dowcipnie zwierzęciem.
Zwierzę nielitościwie u niego poświęconem zostało duszy.
Ten człowiek, tyle biegał, tyle się ruszał, tyle namęczył umysł, że dziwne byłoby doprawdy, aby myślał jeszcze o zadawalaniu lub pocieszaniu serca.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/605
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XXXVIII
KATARZYNA ZKOLEI DYPLOMATYZUJE