— A więc chowała dwieście liwrów pana Gilberta?
— Prawdopodobnie!
— Słuchajże, Pitoux, jeżeli chcesz posłuchać dobrej rady, to gdy klapnie ta stara bigotka, przeszukaj no dobrze w szafach, w pościeli i w słojach od korniszonów.
— Dlaczego? — spytał Pitoux.
— No znajdziesz skarb może jaki, jaką starą wełnianą pończochę napełnioną ludwikami, bo nie było z pewnością tak dużej sakiewki, w którejby pani Aniela pomieścić mogła wszystkie swoje oszczędności.
— Tak pan sądzisz?
— Jestem pewny tego. Ale porozmawiamy o tem w stosownym czasie i miejscu. Dzisiaj chodzi o co innego. Masz książkę doktora Gilberta?
— Mam ją w kieszeni.
— Ale mój ojcze — wtrąciła się Katarzyna — czy ja mogę iść z matką na mszę?...
— Idźcie na mszę — powiedział Billot, jesteście kobietami; my mężczyźni co innego. Chodź Pitoux.
Pitoux skłonił się pani Billot i pannie Katarzynie, i dumny, że uznany został za mężczyznę, udał się za dzierżawcą.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/66
Ta strona została skorygowana.