Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

kich umysłach. Niewidzialny on był, ale obecny, dotkliwy i groźny, a tem groźniejszy, że niby widmo był niepochwytny, że go przeczuwano, ale ująć nie potrafiono. Dwudziestu czy dwudziestu pięciu robotników Billota, zgromadziło się w stodole. Teraz przyszedł on sam, a za nim Pitoux.
Wszystkie głowy się odkryły, wszystkie kapelusze poruszyły się w dłoniach.
Dzierżawca objaśnił wieśniaków, że broszurka, którą ma czytać Pitoux, była pracą doktora Gilberta.
Doktór Gilbert był doskonale znany w całym kantonie, bo posiadał tu kilka majątków ziemskich, z których największy dzierżawił Billot.
Dla lektora przygotowano beczkę — dnem do góry postawioną.
Młody chłopak wszedł na tę improwizowaną trybunę i rozpoczął czytanie.
Pomiędzy osobnikami z ludu, a ośmielę się powiedzieć, że tak samo i pomiędzy wykształconymi nawet, im kto mniej rozumie, tem z większą słucha uwagą.
Główna treść broszury nie była dosyć jasna naturalnie, nawet dla najsprytniejszych w zebraniu, a nawet i dla samego ojca Billota.
Ale pomiędzy całą tą niezrozumiałą frazeologją, przesuwały się niby błyskawice po niebie, przesiąkniętem elektrycznością, promienne słowa: równość, wolność i niepodległość.
To wystarczyło zupełnie; najpierw rozległy się grzmoty oklasków, a później okrzyki: „Niech żyje doktór Gilbert!“
Trzecia część została przeczytana. Postanowiono, że na całą — potrzeba trzy niedziele.
Słuchacze zaproszeni zatem zostali na zebranie w przyszłą niedzielę i każdy przyrzekł się stawić.
Pitoux czytał bardzo dobrze, otrzymał też lwią część oklasków; Billot przytem, ulegając prądom ogólnym, poczuł w sobie poszanowanie dla ucznia ojca Fortiera.
Pitoux urósł moralnie przynajmniej o dziesięć łokci.
Do szczęścia, jednej tylko brakowało mu rzeczy: oto panna Katarzyna nie była obecną przy jego triumfach.
Ale zachwycony stary Billot, pospieszył opowiedzieć wszystko żonie i córce.